6:4 dla Polki w WTA 250. Nagła przerwa w drugim secie. I szybki koniec
Po raz pierwszy od końca marca Katarzynie Kawie udało się przejść kwalifikacje w turnieju głównej serii WTA. A dokonała tego w Kantonie, w imprezie rangi 250. Dziś nie była bez szans na awans do drugiej rundy, Amerykanka Katie Volynets nie pokazywała ostatnio wybitnej gry. Polka wygrała pierwszego seta 6:4, grała odważnie. W drugiej partii mecz został na godzinę przerwany. A gdy go wznowiono, nie potrwał już długo.

Turniej WTA 250 w Kantonie, turniej WTA 250 w Chennai w Indiach, turniej WTA 125 w Tucumán w Argentynie, wreszcie powrót do Polski na Billie Jean King Cup - Katarzyna Kawa przygotowała sobie bardzo ambitny i wymagający plan na kolejne tygodnie. Wszystko po to, aby powalczyć jeszcze o prawo startu w głównej drabince Australian Open.
Rok temu do ostatniej chwili próbowała dostać się do eliminacji pierwszego Wielkiego Szlema w roku, ostatecznie to się nie udało. W Melbourne czekała do samego końca na wycofania rywalek, nie udało się. Teraz już takiego zagrożenia nie ma, ale Polka liczy jeszcze na coś więcej. Gdyby dziś wygrała z Katie Volynets, w rankingu WTA "na żywo" awansowałaby na 121. miejsce, tuż przed Maję Chwalińską. Potrzeba jednak jeszcze skoku o około 20-23 pozycje.
WTA 250 w Kantonie. Wielka szansa Katarzyny Kawy. I świetny pierwszy set w starciu z Katie Volynets
32-letnia tenisistka z Krynicy-Zdroju w tym sezonie wygrała trzy z 12 spotkań z tenisistkami z najlepszej setki rankingu. To najcenniejsze zwycięstwo miało miejsce 5 kwietnia w Bogocie, wtedy w WTA 250 w Bogocie ograła Marie Bouzkovą. A już następnego dnia pokonała w półfinale Julietę Pareję - i było to jej ostatnie zwycięstwo w turnieju z głównej serii WTA.

Później nastąpiły przegrane kwalifikacje w imprezach od rangi 250, łącznie osiem. I dwa razy przegrane starcia w pierwszych rundach, gdy z rankingu dostała się do głównych drabinek. W Kantonie, po 198 dniach, mogło dojść do przełomu - w meczu z 98. na liście Katie Volynets. Amerykanka ma ten sezon znacznie słabszy niż poprzedni, choć w lutym wygrała seta w Abu Zabi w starciu z Jeleną Rybakiną, a w Dosze urwała partię Mirze Andriejewej, by kolejną przegrać po tie-breaku.
Kawa i Volyents nie są zawodniczkami, które swoją grę opierają na sile serwisu. Dziś więc utrzymanie podania wydawało się być kluczem do sukcesu, pierwsza część meczu też na to wskazywała. Gdy Polka objęła prowadzenie 3:2, mieliśmy już pięć przełamań. A w kolejnym gemie Volynets uzyskała aż trzy break pointy na 3:3, Polka je wybroniła. I już nie pozwoliłą w tej partii na kolejne, przypilnowała serwisu. Wygrała partię 6:4, połowę wykonanego zadania miała już za sobą.
Katie Volynets odrabiała straty w meczu z Katarzyną Kawą. Nagła przerwa, "wyrok" odłożony o kolejną godzinę
Drugi set rozpoczął się jednak dla Polki źle - przegranego gema przy serwisie Amerykanki można było jeszcze zrozumieć, ale już stracony własny bolał. A bolał podwójnie, bo Kawa miała stan 40-15, a popełniła dwa podwójne błędy serwisowe. Jeszcze raz osiągnęła przewagę, ale i tak to Volynets odskoczyła na 2:0.
A już było wiadomo, że lepsza z tej pary zagra o ćwierćfinał nie z rozstawioną tu z ósemką Poliną Kudiermietową, a Tiantsoą Rakotomangą Rajaonah, 19-letnia Francuzka, która w rankingu WTA jest o zaledwie dwa miejsca za Polką. W Kantonie przegrała jednak finał kwalifikacji z Lulu Sun, dostała się do drabinki jako "szczęśliwa przegrana". Ma duży talent, miesiąc temu wygrała WTA 250 w Rio de Janeiro, co dało jej awans aż o 80 pozycji w rankingu.

Na taki awans liczy też Katarzyna, wciąż walczy o główną drabinkę Australian Open, ale potrzebuje choć jednego występu wybitnego. Takiego na miarę wiosennego w Bogocie, ale najlepiej - z wygranym finałem.
Reprezentantka Polski dość szybko odzyskała utraconego gema, przełamała Volynets na 1:2, ale pozostało jeszcze ten fakt potwierdzić swoim serwisem. A to dziś było trudniejszą sztuką. I nie udało się.
Kawa musiała już tylko gonić rywalkę, grała nierówno. O ile w pierwszej partii ofensywna postawa dawała jej przewagę, Volynets miała duże problemy w obronie, to w drugiej sytuacja się zmieniła. Przy stanie 2:5 i 15-15 Amerykanka zaczęła pokazywać sędzi, że linie są mocno wilgotne. Momentalnie na korcie pojawiła się obsługa kortu, zaczęła wycierać linię. Mecz został jednak przerwany, zaczęło mocniej padać.
Wznowienie nastąpiło po godzinie, w Kantonie już zrobiło się ciemno. Tego seta Kawa przegrała 2:6, musiała szukać zwrotu w kolejnym. To ona wciąż przyspieszała grę, to ona starała się przejąć inicjatywę, ale była coraz mniej dokładna. A Volynets, swoją konsekwencją, dopisywała kolejne punkty.
Nie dość, że dobrze się broniła, to coraz częściej sama przyspieszała akcje. Przełamała Polkę do zera na 3:1, miała już otwartą drogę do awansu.
Kawa starała się coś zmienić, coraz bardziej ryzykowała, ale właściwej ścieżki odwrócenia losów już nie znalazła. Od ponad pół roku czeka na wygrany mecz w turnieju głównej serii cyklu WTA. I jeszcze musi poczekać, dziś uległa Amerykance 6:4, 2:6, 2:6.















