Gina Feistel w poprzednim tygodniu wygrała pięć spotkań w Szwajcarii, w tym zaś - do dziś - już sześć w Hadze. Tu musiała grać w eliminacjach, to za sprawą swojego niskiego rankingu, który... i tak jest znacznie wyższy niż jeszcze w kwietniu. Wtedy była w siódmej setce tenisistek świata, gdy zaczynał się Wimbledon - a to wciąż, do poniedziałku, obowiązujący ranking, już 488. Dla porównania - Rus to 56. zawodniczka rankingu WTA, chętnie jeździ na turnieje Wielkiego Szlema, bo też tam i dobrze płacą. A ona raczej woli utrzymywać ranking poprzez występy w mniejszych turniejach. A druga rzecz - aby wygrać w sobotę z Ralucą Șerban (WTA 206) i Dominiką Šálkovą (WTA 149) potrzebowała aż pięciu godzin. Sprawiła dwie sensacje, ale jednocześnie kosztowało ją to wiele sił. Arantxa Rus w sobotę na korcie była o połowę krócej, bo ćwierćfinał wygrała walkowerem. Ona ten finał musiała wygrać, Polka - tylko mogła. A gdyby tego dokonała, pierwszy raz w karierze wygrałaby z zawodniczką z czołowej setki rakingu. Final Goliata z Kopciuszkiem. Ponad 400 miejsc różnicy w rankingu, 21-letnia Polka nie miała nic do stracenia Tak się jednak nie stało, Feistel tym razem nie dała rady. Jej licznik kolejnych zwycięstw zatrzymał się na jedenastu - to i tak niebywałe osiągnięcie. Polka ma świadomość swojego słabszego bekhendu i serwisu, a jednocześnie nie boi się grać odważnie. Po drugiej stronie siatki miała zaś rywalkę, która w karierze ograła już choćby: Igę Świątek (w Rzymie, przed jej zwycięskim French Open w 2020 roku), Jelenę Rybakinę, Jessicę Pegulę, Martę Kostiuk czy Weronikę Kudiermietową. I choć w zawodowym tenisie jej nazwisko nie znaczy wcale wiele nigdy nie była w czołówce, to jednak zna smak takich sensacji. Rus pierwszego seta wygrała dość gładko, 6:1. Polka trzykrotnie została przełamana, a powiedzieć, że jej return nie istniał, to mało. Zwykle bowiem potrafi świetnie "czytać" serwis rywalek, dziś w pierwszej partii finału przegrała po podaniu Holenderki... wszystkie 12 piłek. Niewiele zapowiadało więc emocje w dalszej części meczu, ale Feistel - jak w poprzednich rundach - się nie poddała. Atakowała, zdołała przełamać rywalkę, a nawet gdy tę zaliczkę straciła, to wciąż była w grze. I dokonała tej sztuki drugi raz, na 5:4. A za chwilę wyrównała stan meczu na 1:1. Kluczowe dla losów tytułu był piąty gem w decydującym secie, przy stanie 2:2. Najdłuższy, a serwowała zawodniczka rozstawiona z numerem jeden. Ona miała kilka szans, trzy break pointy wywalczyła Polka. Gdyby któryś wykorzystała... Przegrała jednak gema, za chwilę, na przewagi, została przełamana. Też miała piłkę na 3:3, nie udało się. I podobnie było w dwóch ostatnich gemach, decydowało szczęście, może większe doświadczenie. Tytuł wpadł ostatecznie w ręce Arantxy Rus, która teraz przenosi się na zawody WTA 250 w Palermo. Największe sukcesy w karierze Giny Feistel. I ogromny skok w rankingu WTA Feistel zaś będzie w Kozerkach grać o mistrzostwo Polski, choć nie tylko. Stawką turnieju w na kortach CKT Grodzisk Mazowiecki będą całkiem spore pieniądze, ale i dzika karta do challengera WTA 125 w Warszawie. Gina rozpocznie już te zawody jako zawodniczka z czwartej setki światowej listy. Swoje 488. miejsce zamieni na 320. lokatę, to efekt tych dwóch turniejów w Klosters i Hadze. I jest na doskonałej drodze, by wkrótce awansować znacznie wyżej, bo w tym roku nie broni już zbyt wielu punktów w rankingu. To oczywiście jej rekordy kariery. Turniej ITF W75 w Hadze (korty ziemne). Finał Arantxa Rus (Holandia, 1) - Gina Feistel (Polska, Q) 6:1, 4:6, 6:4.