Był taki moment w karierze Marii Sakkari, że dla Igi Świątek stała się prawie kopią Jeleny Ostapenko, wygrała z naszą zawodniczką trzy kolejne spotkania. W tym w Roland Garros w 2021 roku, pozbawiając Świątek szansy na obronę tytułu. A później sytuacja się odwróciła, po raz pierwszy w finale w Indian Wells w 2022 roku, tuż przed ostateczną rezygnacją Ashleigh Barty. To wtedy Świątek i Sakkari walczyły o to, by wskoczyć na szczyt, Iga, dzięki tytułowi w Kalifornii, awansowała na drugie miejsce, Maria zaś - na trzecie. Dzieliło je niewiele, a już było wiadomo, że Australijka kończy karierę. W Miami Sakkari przegrała jednak pierwsze spotkanie z Batriz Haddad Maią, kolejnej okazji na bycie światową jedynką już nie dostała. Choć aż do tegorocznego US Open, z krótką przerwą wiosną, była przez cały czas zawodniczką z czołowej dziesiątki rankingu WTA. Coś niedobrego działo się już jednak z zawodniczką z Aten od kilkunastu miesięcy. Można wręcz powiedzieć, że w podobnej sytuacji jak dzisiaj była w lutym, gdy po tęgim laniu w Abu Zabi od Sorany Cirstei pożegnała się z wieloletnim trenerem Tomem Hillem. Od tego czasu ma trzeciego opiekuna, nowym w listopadzie został Raemon Sluiter, ale znów z zawodniczką niżej notowaną była w stanie ugrać zaledwie trzy gemy. United Cup. Maria Sakkari rozbita przez Jessicę Bouzas Maneiro. Koszmar byłej światowej trójki Sakkari swój ostatni mecz zagrała pod koniec sierpnia w US Open, poddała wtedy starcie z Chinką Yafan Wang już po 40 minutach, po przegranym pierwszym secie 2:6. Wyleczyła jednak uraz barku, wróciła do treningów, zdecydowała się na grę w United Cup. Razem ze Stefanosem Tsitsipasem mieli powalczyć co najmniej o awans do ćwierćfinału, w grupie z Hiszpanią i Kazachstanem. O ile w starciu z Jeleną Rybakiną Greczynka mogła mieć niewiele do powiedzenia, ale z Jessicą Bouzas Maneiro powinna była jednak sobie poradzić. Dla Grecji było to pierwsze spotkanie, dla Hiszpanii - już drugie. W piątek zespół z Półwyspu Iberyjskiego przegrał 1:2 z Kazachstanem, po dramatycznej końcówce rywalizacji mikstów, wygranej przez Rybakinę i Aleksandra Szewczenkę 10-7 w trzecim secie. Wcześniej Bouzas Maneiro była jednak w stanie ugrać zaledwie pięć gemów w potyczce z Rybakiną. A teraz role się odwróciły. 29-letnia Greczynka była cieniem samej siebie z dawnych, dobrych dla niej czasów. Kompletnie nie funkcjonował jej serwis, już w pierwszych trzech gemach dwukrotnie została przełamana, zrobiło się 0:3. Hiszpanka świetnie "czytała" kierunki zagrań rywalki, ale przede wszystkim - znakomicie grała forhendem. Sakkari zaś nie była w stanie narzucić takich warunków, by zepchnąć Hiszpankę na jej stronę bekhendową. I do tego fatalnie się myliła, po sześciu gemach miała już 15 niewymuszonych błędów. A to liczba dyskwalifikująca jakiekolwiek szanse. Sakkari bardzo chciała coś poprawić w swojej grze, ale nie wiedziała, co jeszcze może zrobić. Pytała w boksie, irytowała się na korcie - nic się nie zmieniało. Hiszpanka zaś ją regularnie punktowała, zakończyła mecz po 72 minutach, 6:2, 6:1. Hiszpania objęła więc prowadzenie 1:0, jeśli do tego Pablo Carreño-Busta zdołałby jeszcze ograć Tsitsipsa, jego zespół wróci do gry o awans.