Zeszłoroczne spotkanie Aryny Sabalenki z Peyton Stearns w Indian Wells było jednym z pierwszych thrillerów dla ówczesnej wiceliderki rankingu WTA. Sabalenka broniła czterech piłek meczowych, a jak już je obroniła, to zaraz sama straciła podanie. I znów musiała przełamać rywalkę, by doprowadzić do tie-breaka. W nim zaś miała problemy ze skończeniem spotkania, mimo wysokiego prowadzenia. Takie mecze mogą jednak zahartować. W Madrycie stoczyła rok temu pasjonujący bój z Jeleną Rybakiną, wreszcie w finale jeszcze lepszy z Igą Świątek, okrzyknięty później "meczem roku". Na rewanż ze Stearns musiała jednak czekać do wtorku 29 kwietnia 2025 roku. Na Manolo Santana Stadium ich pojedynek rozpoczynał sesję wieczorną. I trudno było spodziewać się tutaj innego rozstrzygnięcia niż triumf dwukrotnej mistrzyni tego turnieju. WTA Madryt. Aryna Sabalenka kontra Peyton Stearns, stawką ćwierćfinał Mutua Madrid Open Liderka rankingu WTA miała problemy w poprzedniej rundzie, przegrała pierwszego seta w starciu z Elise Mertens, ale na to niepowodzenie zareagowała tak jak powinna. W dwóch pozostałych nie dała już rywalce szans, całkowicie ją zdominowała. Mimo że Stearns już niżej notowana od Mertens, to dziś takiej dominacji na korcie w Caja Magica nie było. Amerykanka radziła sobie całkiem dobrze, miała masę sytuacji na zmianę przebiegu tego spotkania. I wtedy niemal za każdym razem spotykała się z największym atutem Białorusinki - serwisem. Trudno zapewne w to uwierzyć, ale wynik 6:2 nie oddaje przebiegu tego seta. To był świetny pojedynek dwóch ofensywnych zawodniczek, które potrafiły grać też techicznie. Sabalenka przełamała Amerykankę jako pierwsza, ale Stearns mogła te straty odrobi już w czwartym gemie. Miała trzy break pointy, później czwartego. I za każdym razem broniła je niesamowitym pierwszym podaniem, po którym return rywalki nie lądował w korcie. Tu nie były nawet potrzebne asy. Minęło kilka minut i sytuacja się powtórzyła, kolejne trzy szanse Amerykanki na 3:4 - i znów atomowy serwis dopełnił dzieła. Gdy zaś 26-latka z Mińska dostała swoją kolejną okazję, to ją wykorzystała. I jakby tego było mało, zakończyła partię wynikiem 6:2, broniąc kolejnych trzech szans na przełamanie rywalki. Niesamowita statystyka! W drugim secie sytuacja do pewnego momentu się powtarzała, Stearns wytrzymywała mocną grę, ale i tak została przełamana. W końcu dostała swoje dwie okazje przy stanie 1:2, w czwartym gemie. Prowadziła 40:15, pierwszą piłkę sama zepsuła, przy drugiej nie miała już nic do powiedzenia. I gdy wydawało się, że z koszmarnym zerem po stronie wykorzystanych break pointów skończy ten mecz, przyszedł gem numer sześć. W końcu Stearns dopięła swego, wyrównała na 3:3, za chwilę prowadziła 4:3. Sabalenka jednak nie dopuściła do nerwowej końcówki, włączyła wyższy bieg nieosiągalny dla Peyton. Z 16 ostatnich akcji wygrała aż 12, to pozwoliło jej wygrać 6:2, 6:4. W ćwierćfinale w środę po godz. 20 zagra albo z Anastazją Potapową, albo z Martą Kostiuk.