W zeszłym tygodniu mogło dojść do wyjątkowej historii z perspektywy Magdaleny Fręch. Polka po raz pierwszy została rozstawiona z "1" w turnieju głównego cyklu WTA. Na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym meczem WTA 250 w Osace, łodzianka podjęła jednak wspólną decyzję ze swoim trenerem Andrzejem Kobierskim, by wycofać się z rywalizacji, chcąc zatroszczyć się o zdrowie. W związku z tym trzeba było zaczekać kilka dni na kolejny występ 26-latki. Ten przypadł na turniej WTA 500 w Tokio. W rozgrywkach w stolicy Japonii nasza tenisistka dostała numer 7. Trzeba przyznać, że mocno poszczęściło jej się podczas losowania drabinki. W pierwszej rundzie trafiła na zawodniczkę z eliminacji, a w potencjalnej drugiej fazie również mogłaby się zmierzyć z kwalifikantką. Na "dzień dobry" Magdalena stanęła do walki z Zeynep Sonmez. To tenisistka notowana aktualnie na 148. miejscu w rankingu, jeszcze niezbyt znana szerszej publiczności. Ma już jednak na swoim koncie przykrą sytuację związaną z zawieszeniem. W 2017 roku, gdy miała zaledwie 15 lat, została zdyskwalifikowana na 12 miesięcy z powodu wykrycia w jej organizmie modafinilu. Teraz reprezentantka Turcji już nie ma kłopotów z prawem i próbuje budować swoją pozycję w kobiecym tenisie. W starciu z Fręch to jednak Polka była wyraźną faworytką pojedynku. Świetny początek i nieudana końcówka. Magdalena Fręch odpada z WTA 500 w Tokio Początek spotkania zapowiadał nam ciekawą rywalizację, rywalka śmiało ruszyła do ataku. W pierwszym gemie Magdalena musiała bronić aż czterech break pointów, ale zrobiła to skutecznie. Po chwili sama wywalczyła przełamanie i zaczęła uciekać Zeynep. W pewnym momencie Fręch miała nawet piłkę na... 6:0. Sonmez zdołała jednak uniknąć tzw. bajgla i zapisała pierwsze "oczko" na swoim koncie. Na więcej Polka już nie pozwoliła. Po pewnie wygranym gemie przy własnym podaniu do zera, 24. rakieta rankingu WTA zamknęła pierwszą odsłonę rezultatem 6:1 po 31 minutach gry. Na drugą partię spotkania reprezentantka Turcji wyszła z jeszcze odważniejszym nastawieniem, a Magdalena nieco spuściła z tonu. To od razu miało swoje przełożenie na tablicy wyników, zrobiło się 3:0 dla Turczynki. 26-latka próbowała odrobić stratę przełamania w piątym gemie, ale wówczas nie powiodła jej się ta sztuka. Kilka minut później dopięła już swego. Po uzyskanym breaku wyrównała stan rywalizacji w drugim secie na 4:4. Gdy wydawało się, że Polka jest już na fali i domknie mecz w dwóch partiach, Sonmez znów przejęła stery. Utrzymała własne podanie, a potem wywarła presję na łodziance. Przy pierwszym setbolu Fręch wyrzuciła piłkę w korytarz deblowy i Turczynka wygrała tę odsłonę rezultatem 6:4. Na starcie decydującej partii obserwowaliśmy wyrównaną walkę. Zeynep świetnie wyglądała przy własnym podaniu, Magdalenie trudno było znaleźć sposób na dobrze serwującą przeciwniczkę. Niespodziewanie to Turczynka jako pierwsza wywalczyła sobie break pointy w trzeciej odsłonie pojedynku. Wykorzystała drugą z trzech okazji i wyszła na prowadzenie 5:3. Fręch do końca walczyła o powrót do meczu, broniła piłki meczowe. Przy trzeciej okazji Sonmez dopięła jednak swego. Sensacja stała się faktem - zawodniczka z połowy drugiej setki okazała się dzisiaj lepsza od będącej o 124 lokat wyżej w rankingu Magdaleny Fręch. Reprezentantka Turcji wygrała 1:6, 6:4, 6:3 i zameldowała się w drugiej rundzie WTA 500 w Tokio. Dokładny zapis relacji z meczu Magdalena Fręch - Zeynep Sonmez jest dostępny TUTAJ.