W ostatnich tygodniach Maja Chwalińska znajduje się na fali wznoszącej. 7 lipca zdobyła swój najcenniejszy tytuł w dotychczasowej karierze w grze pojedynczej podczas ITF W75 w Montpellier, pokonując w finale Oksanę Sielechmietjewą. Znakomity występ we Francji, mimo że przyniósł spory awans w rankingu WTA, nie zaowocował jeszcze powrotem do czołowej "200" notowania. Ta sytuacja ulegnie jednak zmianie już jutro. Wszystko za sprawą kontynuacji świetnej passy 22-latki podczas ITF W75 w Porto. Na drodze do finału imprezy straciła zaledwie 13 gemów w czterech spotkaniach. W starciu o końcowe trofeum pojawiła się szansa na 10. zwycięstwo z rzędu. Takiej serii zwycięstw tenisistka z Dąbrowy Górniczej nie notowała już dawno, a na pewno nigdy w turniejach tak wysokiej rangi. Jeszcze dwa tygodnie temu jej największym skalpem w singlu był triumf w turniejach rangi ITF W60, a teraz stanęła przed szansą na drugi sukces z rzędu w imprezie oznaczonej jako ITF W75. Finałową rywalką Polki okazała się Tessah Andrianjafitrimo. Reprezentantka Francji plasuje się na dopiero 599. miejscu w rankingu WTA, ale jej pozycja może być myląca, gdyż przez długi czas od października do połowy kwietnia była wyłączona z gry. Dla 25-latki, notowanej przed dwoma laty nawet na 139. lokacie, turniej w Porto stanowił pewien przełom. Przeszła przez eliminacje, a potem błyszczała w głównej drabince. Na "dzień dobry" odprawiła Harmony Tan 6:0, 6:0, która w 2022 roku dotarła do czwartej rundy Wimbledonu, odprawiając po drodze Serenę Williams. W ćwierćfinale Tessah wyeliminowała z kolei Anastazję Zacharową, która walczyła z Magdaleną Fręch o 1/8 finału tegorocznego Australian Open. To zapowiadało wymagające starcie dla Mai. Maja Chwalińska wygrała turniej ITF W75 w Porto. Kapitalna seria Polki trwa Nasza tenisistka świetnie otworzyła spotkanie, wygrywając własne podanie bez straty punktu. Później pojawił się zacięty gem przy serwisie Francuzki, który ostatecznie zakończył się powodzeniem dla reprezentantki "Trójkolorowych". W następnych minutach Chwalińska zdołała już jednak wypracować sobie przewagę. W czwartym gemie przełamała starszą od siebie zawodniczkę, a potem podwyższyła prowadzenie na 4:1. Chwilę później Maja miała okazję na 5:1, ale Tessah wygrała trzy akcje z rzędu i wyszła z opresji. 25-latka zerwała się do walki i w następnym gemie zdołała odrobić stratę breaka. Po 47 minutach walki na tablicy wyników zrobiło się 4:4. Ostatecznie losy seta rozstrzygnęły się w dwunastym gemie. Wtedy Polka wywalczyła kluczowe przełamanie dla losów całej partii. Przy piłce setowej zagrała agresywniej i wymusiła błąd na przeciwniczce. 7:5 dla Chwalińskiej po godzinie i kwadransie gry. Drugi set rozpoczął się kapitalnie dla Mai. 22-latka kontynuowała serię wygranych gemów z rzędu i wyszła na prowadzenie 3:0. W szóstym gemie udało się wywalczyć jeszcze jedno przełamanie i powiększyć przewagę. Po chwili Polka serwowała po zwycięstwo. Wykorzystała już pierwszą okazję na zamknięcie meczu. 7:5, 6:1 i drugi tytuł z rzędu stał się faktem po 114 minutach walki. W poniedziałkowym notowaniu Polka awansuje o ponad 30 miejsc. W tym momencie znajduje się na 167. lokacie w zestawieniu "LIVE". Tak pokaźny skok ma podwójną wagę - im wyższa pozycja w rankingu, tym trudniej przedostawać się w górę, gdyż różnice punktowe pomiędzy poszczególnymi zawodniczkami są coraz większe.