Zmagania w stolicy naszych zachodnich sąsiadów miały być oblegane przez tłumy polskich kibiców. To oczywiście zasługa Igi Świątek. 23-latka początkowo pojawiła się na liście startowej. Organizatorzy byli w siódmym niebie, bo spodziewali się najazdu sympatyków raszynianki z kraju nad Wisłą. Dodatkowo pomagał im fakt, że w Berlinie 21 czerwca grali podopieczni Michała Probierza, więc mnóstwo osób połączyłoby zmagania tenisistek z piłkarskim świętem na Stadionie Olimpijskim. Radość Niemców nie trwała jednak długo i zamieniła się w smutek zaledwie kilka dni po zakończeniu Rolanda Garrosa. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego, po konsultacji ze swoim sztabem, zdecydowała się postawić na odpoczynek po wyczerpującej rywalizacji we Francji. "Z powodu ogólnego zmęczenia fizycznego i psychicznego po intensywnych 9 tygodniach rywalizacji, niestety muszę wycofać się z turnieju w Berlinie, aby odpocząć i zregenerować się" - przekazała fanom czterokrotna zwyciężczyni French Open. Brak Igi Świątek chciały wykorzystać inne tenisistki znajdujące się w górnych rejonach rankingu. W końcu bez Polki było im dużo łatwiej o zainkasowanie sporych punktów do zestawienia. I tak oto w Berlinie pojawiły się między innymi: Aryna Sabalenka, Jelena Rybakina czy Coco Gauff. Niestety dwie pierwsze panie opuszczą stolicę naszych zachodnich sąsiadów z grymasem na twarzy. Białorusinka skreczowała w sobotnie przedpołudnie ze względu na problemy z barkiem. Kazaszka zaś miała problemy z mięśniami brzucha. Koncertowe otwarcie Rosjanki, potem też popis w końcówce Turniej jednak trwa nadal i właśnie zakończył się pierwszy półfinał. Zagrały w nim Wiktoria Azarenka oraz Anna Kalinska. Rosjanka spotkanie rozpoczęła wręcz perfekcyjnie. Set otwierający starcie nie potrwał nawet pół godziny. Białorusinka nie miała podejścia do przeciwniczki i ugrała zaledwie jednego gema. Wydawało się, że tenisistkę z Moskwy czeka spacerek i z łatwością zgarnie przepustkę do konfrontacji o tytuł, lecz była liderka rankingu nie dawała za wygraną. Druga partia okazała się prawdziwą ucztą dla kibiców. Doszło w niej do tie-breaka, a w nim zaprocentowało dużo większe doświadczenie Azarenki. 34-latka wyrównała stan meczu i doprowadziła do decydującego seta. Zrobiło się naprawdę ciekawie. Fani na trybunach mieli apetyt na kolejne kilkadziesiąt minut wyrównanej gry. Obserwatorzy znów jednak oglądali starcie do jednej bramki. Anna Kalinska odzyskała pełną kontrolę nad meczem, ponownie zaczęła grać jak w transie i straciła zaledwie jednego gema, pieczętując awans do finału. Co ciekawe, 25-latka w sobotę wygrała dwie potyczki. Kilka akapitów wyżej wspominaliśmy o kreczu Aryny Sabalenki. Białorusinka odpuściła dalszą grę właśnie w potyczce z Rosjanką. Z kim Kalinskaja zagra w finale WTA 500 w Berlinie? Za kilka godzin wszystko będzie jasne Finałową rywalką Anny Kalinskiej w starciu o tytuł będzie zwyciężczyni potyczki Coco Gauff - Jessica Pegula. Amerykanki rozpoczęły rywalizację o godzinie 18:00. Wiktoria Azarenka - Anna Kalinska 1:2 (1-6, 7-6(3), 1-6)