O ogromnym talencie Tomasza Berkiety wiadomo nie od dziś. Młody Polak zadziwił świat podczas tegorocznego Australian Open, posyłając na drugą stronę siatki serwis o prędkości 233 km/h. Od kilku miesięcy 18-latek szlifuje swój talent u boku byłego szkoleniowca Igi Świątek - Piotra Sierzputowskiego. Jego rozwój motoryczny wspiera obecny trener Polki od przygotowania fizycznego - Maciej Ryszczuk. Na pierwsze efekty współpracy nie trzeba było długo czekać. Tenisista z Warszawy zameldował się w finale juniorskiego Roland Garros, gdzie stoczył pasjonującą batalię z Amerykaninem - Kaylanem Bigunem. Ostatecznie to zawodnik ze Stanów Zjednoczonych sięgnął po wielkoszlemowe trofeum, ale nasz reprezentant potwierdził w paryskich zmaganiach skalę swojego olbrzymiego potencjału. Przeskok z tenisa juniorskiego do seniorskiego nie należy do najłatwiejszych. Przekonywał się o tym również Berkieta, który potrzebował trochę czasu na oswojenie się z rozgrywkami na szczeblu zawodowym. W tym tygodniu nastąpił jednak przełom i podczas ITF M15 w egipskim Szarm el-Szejk, Tomasz doczekał się awansu do pierwszego finału, pokonując po drodze m.in. dwóch innych Polaków - Filipa Pieczonkę i Marcela Kamrowskiego. W półfinale wyeliminował zawodnika urodzonego w Rosji, ale reprezentującego Włochy - Aleksandra Bindę. Tomasz Berkieta musi zaczekać na pierwszy tytuł. Rosjanin górą w finale ITF M15 w Szarm el-Szejk W decydującym starciu o trofeum na naszego tenisistę czekało zdecydowanie najtrudniejsze wyzwanie w całym tygodniu. Trafił bowiem na rozstawionego z "1" Jewgienija Tiurniewa, plasującego się aktualnie na 390. miejscu w rankingu ATP - aż 721 lokat wyżej od polskiego reprezentanta. W przeszłości 27-latek był nawet na 265. pozycji. Rosjanin również charakteryzuje się doskonałym serwisem, stąd zanosiło się na efektowną bitwę. Panowie nie zawiedli pod tym względem. Na początku spotkania obaj tenisiści wygenerowali sobie ogrom break pointów. Zarówno Tiurniew, jak i Berkieta mieli w sumie po siedem okazji, ale do żadnego przełamania nie doszło. Od stanu 2:2 nadeszła stabilizacja serwisowa i zawodnicy zaczęli pewnie utrzymywać własne podania. Przełom nastąpił dopiero w dwunastym gemie, gdy pojawiły się kolejne szanse dla Jewgienija. Rosjanin dostał aż trzy setbole z rzędu. Przy drugim Tomasz popełnił podwójny błąd serwisowy, który spowodował zwycięstwo turniejowej "1" 7:5 w premierowym secie. Od tego momentu wynik zaczął uciekać Polakowi na dobre. Rozsypał się serwis, mnożyły się podwójne błędy. W efekcie szybko zrobiło się 3:0 dla 27-latka w drugiej partii. Berkieta miał swoje okazje na to, by odrobić stratę przełamania, ale nie potrafił ich wykorzystać. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Jewgienija 7:5, 6:1 po 100 minutach gry. W całym spotkaniu Rosjanin posłał aż 20 asów i miał tylko 5 podwójnych błędów serwisowych. U tenisisty z Warszawy bilans wyszedł na minus: 6 do 10. 18-latek wciąż musi zatem poczekać na swój premierowy skalp. Dobry występ w Szarm el-Szejk pozwoli mu jednak wkrótce przedostać się do TOP 1000 rankingu ATP.