Obecny sezon to prawdziwa eksplozja talentu Mirry Andriejewej. Młoda Rosjanka pnie się w górę rankingu WTA, a na "rozkładzie" w wieku 17 lat ma już kilka naprawdę poważnych rywalek. Kibice na długo zapamiętają jej triumf nad Ons Jabeur w drugiej rundzie Australian Open, ale to nic przy tym, czego dokonała podczas Rolanda Garrosa. Rosjanka w ćwierćfinale rozgrywek pokonała 6:7(5), 6:4, 6:4 Arynę Sabalenkę, odpłacając jej się za porażkę z WTA Madryt. Widok sfrustrowanej Białorusinki, która nie radziła sobie z piłkami posyłanymi przez dużo drobniejszą od niej zawodniczkę, z pewnością sprawił niemałą radość wielu kibicom. Późniejsze starty na kortach trawiastych w Bad Homburg, a także Wimbledonie były dla niej już kompletnie nieudane. Rywalka Świątek na kolanach. Trzygodzinny bój w finale i demolka w trzecim secie Turniej w Rumunii rozgrzewką przed igrzyskami? Andriejewa nie zamierza odpoczywać Jej nazwisko figuruje na listach startowych na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu, gdzie będzie rywalizować jako jeden z "neutralnych sportowców". Choć do startu najważniejszej imprezy sportowej 4-lecia pozostało kilka dni, Andriejewa zdecydowała się na udział Iasi WTA w Rumunii. Już w pierwszym meczu widać było, że wyraźnie odżyła na mączce. 17-latka kapitalnie weszła w turniej i już w pierwszym gemie przełamała Nomę Nohę Akugue. Po około kwadransie było już 3:0, a kibice zaczynali się zastanawiać, czy pojedynek potrwa chociaż godzinę. Różnica klas pomiędzy tenisistkami była mocno zauważalna. W pierwszym secie Andriejewa "dała urwać sobie" tylko jednego gema. Triumfowała 6:1 i czuć było, że nie zamierza spędzać na korcie zbyt wiele czasu także w drugiej partii. Pogrom w 1. rundzie, 17-latka znów zachwyca. Do zwycięstwa potrzebowała 66 minut Drugi set miał bardzo zbliżony przebieg. Turniejowa jedynka zrobiła z serwisu prawdziwe zabójczą broń, z którą reprezentantka Niemiec nie wiedziała, jak sobie poradzić. 20-latka przegrywała niemal na każdym polu z grającą jak natchniona nastolatką. Przy stanie 4:1 jasne było, że nie dojdzie już do żadnego zwrotu akcji. Andriejewa nie musiała wrzucać "wyższego biegu", żeby dopisać do swojego konta kolejnego seta. Wygrała 6:1, 6:2, a do triumfu potrzebowała zaledwie 66 minut. Rzadko ogląda się tak krótkie pojedynki na tym poziomie. Rosjanka wysyła ostrzeżenie Świątek. Zrobiła to tuż przed igrzyskami olimpijskimi W 1/8 finału Mirrę Andriejewą czeka prawdopodobnie poważniejsze wyzwanie. Zmierzy się z rodaczką, Aliaksandrą Sasnowicz. 30-latka ma za sobą udany start w Budapeszcie, gdzie dotarła aż do półfinału. 17-latka jest mimo to wyraźną faworytką starcia, które zaplanowano na wtorek.