Występy przed własną publicznością to zawsze dodatkowy bodziec do pokazania się z dobrej strony i świetny motywator. Przekonała się o tym w sobotę Qinwen Zheng. Mistrzyni olimpijska przystąpiła do rywalizacji w China Open z wielkimi nadziejami - w końcu w stolicy Chin nie pojawiły się Iga Świątek, Jelena Rybakina, Danielle Collins, czy Jelena Ostapenko. Eksperci jako największą rywalkę dla 7. rakiety świata wskazywali Arynę Sabalenkę. Białorusinka od wielu miesięcy jest prawdziwą dominatorką i seryjnie wygrywa kolejne mecze. Od czasu porażki w ćwierćfinale w Toronto 26-latka triumfowała w 13. kolejnych spotkaniach, w tym w 1. rundzie WTA Pekin. Choć Mananchaya Sawangkaew sprawiła jej w pierwszym secie lekkie problemy, Białorusinka wygrała 6:4, 6:1. Popis Qinwen Zheng w Pekinie. Rywalka rozbita w nieco ponad godzinę Zheng rywalizację w swojej ojczyźnie rozpoczęła od meczu z rywalką dość wymagającą. Kamilla Rachimowa w ostatnim czasie potrafiła postawić się Idze Świątek, a na początku września wygrała w Challengerze w Guadalajarze. W sobotę była jednak tylko tłem dla mistrzyni olimpijskiej. 21-latka już w pierwszym gemie przełamała swoją oponentkę i szybko wyszła na prowadzenie 2:0. Rachimowa popełniała więcej błędów, a do tego słabo spisywała się w polu serwisowym. Pozwoliło to Qinwen Zheng triumfować w pierwszym secie 6:1 po 39 minutach. Niemal identyczny przebieg miała druga partia. Szósty tytuł Polki w tym roku, za to najdziwniejszy. Nie zdążyła wyjść na kort Tym razem Zheng przełamała Rosjankę w 4. gemie, a po chwili prowadziła już 5:1. Rachimowa nie miała niemal żadnych argumentów, żeby zagrozić rozpędzonej Chince i po 75 minutach odpadła z rywalizacji. 7. rakieta świata rzuciła wyzwanie Arynie Sabalence. Choć to wczesny etap turnieju, eksperci zakładają, że to właśnie pomiędzy tymi dwiema zawodniczkami może rozegrać się walka o tytuł. Na nieobecności w Pekinie mocno straci niestety Iga Świątek. Polka w ubiegłym sezonie triumfowała w China Open. Niebawem okaże się, kto przejmie po niej schedę.