Śmiało można powiedzieć o Alicji Rosolskiej, finalistce US Open w mikście i półfinalistce Wimbledonu w grze podwójnej, że jest legendą naszego tenisa. 20 lat występów w reprezentacji Polski, 53 kolejne turnieje wielkoszlemowe - te liczby mówią same za siebie. Wydawało się, że w końcu jednak tenisistka Warszawianki powie "pas", gdy po raz drugi zdecydowała się na przerwę macierzyńską. Na początku tego roku urodziła drugiego syna, a w lipcu w Paryżu... znów była na stadionie Rolanda Garrosa. Wspólnie z Magdą Linette wystąpiły w turnieju deblowym, przegrały jednak z ukraińską parą Marta Kostiuk/Dajana Jastremska. Były to czwarte igrzyska doświadczonej tenisistki, która w grudniu skończy 39 lat, ale czy ostatnie? - To zawsze jest przykre, bo niestety faktycznie następna taka impreza będzie dopiero za cztery lata. Z moim rocznikiem nie wiadomo, czy się dociągnie - mówiła w Paryżu w rozmowie z red. Arturem Gacem z Interii. Alicja Rosolska zagrała pierwszy raz w tourze po US Open. Ciekawy duet z Martyną Kubka, od razu pokonały faworytki Po powrocie z Francji Alicja Rosolska, zawodniczka tryskająca pozytywną energią, zagrała w turnieju ITF w Bytomiu, później ruszyła za ocean. W WTA 500 w Monterrey, wspólnie z Amerykanką Catherine Harrison, przegrały mecz pierwszej rundy, ale w US Open dotarły już do drugiej. Na kolejny występ 38-letniej zawodniczki trzeba było czekać do tego tygodnia, wspólnie z młodszą od siebie o ponad 15 lat Martyną Kubką przystąpiły do rywalizacji w halowym turnieju na kortach twardych w Bratysławie - rangi ITF W75. W stolicy Słowacji obie Polki już na dzień dobry sprawiły sporą niespodziankę - w godzinę gładko pokonały rozstawiony z dwójką duet Emily Appleton/Estelle Cascino, a przecież obie rywalki to zawodniczki z początku drugiej setki deblowego rankingu WTA. Po pokonaniu kolejnej przeszkody Kubka i Rosolska zagrały w końcu w półfinale - tu ich rywalkami były rozstawione z numerem trzecim: Rosjanka Jelena Pridankina i Holenderka Isabelle Haverlag. Po pierwszym secie można było w ciemno zakładać, że Polki powalczą w finale o tytuł. 6:0 w pierwszym secie, a finału nie ma. Niezwykły zwrot w meczu Polek w Bratysławie Tego seta Martyna Kubka i Alicja Rosolska wygrały bowiem gładko w 22 minuty - 6:0. Pozwoliły rywalkom zdobyć 10 punktów, starcie było jednostronne. W tenisie często tak jednak bywa, że nagle wszystko się odwraca, jedna czy dwie udane akcje sprawiają, że osoba czy osoby po drugiej stronie siatki zaczynają wierzyć w sukces. Pridankina i Haverlag nagle całkowicie odmieniły swoją grę, kapitalnie radziły sobie w swoich gemach serwisowych, ani razu nie dopuściły w nich do zagrożenia. Same zaś przełamały rywalki na 2:1, a później doprowadziły do trzeciego seta. Tu też Polki miały minimalną przewagę, prowadziły 5:4, gdy serwis przejęły rywalki. Rosjanka i Holenderka zdobyły dwa kolejne punkty, a następnie zaliczyły dwa kolejne miniprzełamania. Wygrywały 8:5, miały już pełen komfort. A za chwilę dorzuciły dwa brakuję punkty, wygrały 0:6, 6:4, 10:5. Wielka szkoda, bo Martyna Kubka ma niezwykłe osiągnięcia w tym sezonie w turniejach deblowych. Dziewięć razy występowały w finale, wygrała aż osiem tytułów. W Bratysławie mogła zagrać w takim spotkaniu po raz dziesiąty.