W piątek w Biel Szwajcaria zagra z Polską w fazie eliminacji do Billie Jean King Cup - tak się nazywa ten etap, który wyłoni finalistki listopadowych zmagań w Sewilli. Pewne udziału w zmaganiach Andaluzji są już cztery ekipy: broniące tytułu Kandyjki, finalistki z Włoch, gospodarze z Hiszpanii oraz Czeszki, które dostały dziką kartę. O pozostałe osiem miejsc trwa właśnie batalia w przejrzystym formacie: dwa single jednego dnia, dwa single kolejnego dnia, a jeśli będzie remis 2:2 - mecz deblowy. Tak właśnie będzie w Szwajcarii - reprezentacja, która zdobędzie trzy punkty, awansuje do Sewilli. Gwiazdy na mączce w Oeiras. Tenisowy maraton Jeleny Ostapenko Inaczej zaś jest w niższych grupach, co nie oznacza, że grają tam wyłącznie słabsze zawodniczki. Zwłaszcza w tym roku, gdy niektóre z tenisistek muszą spełnić wymagania ITF, by uzyskać prawo gry w turnieju olimpijskim. W portugalskim Oeiras rywalizują m.in. Greczynka Maria Sakkari, Łotyszka Jelena Ostapenko czy Dunka Caroline Wozniacki. Dwie pierwsze to zawodniczki z TOP 10 rankingu WTA, trzecia była jego liderką. I traf chciał, że właśnie w drugim etapie muszą zmagać się o jedno, ostatnie miejsce w fazie play-off, do której dojdzie jesienią. Tam odbędzie się rywalizacja o... przyszłoroczną fazę eliminacyjną, zagra w niej przegrany z pary Szwajcaria - Polska. Przy czym w Oeiras nie wystarczy wygranie jednego spotkania. Najpierw 12 zespołów zostało podzielonych na trzy grupy, tam każda drużyna zagrała z każdą (dwa single i debel). Dla Ostapenko oznaczało to trzy starcia deblowe i trzy singlowe, łącznie 16 setów i... ponad 11 godzin spędzonych na korcie! W meczach z Portugalią, Holandią oraz Turcją. Przy czym sama "zmora" Igi Świątek, mająca z Polką bilans 4:0, zawaliła starcie z Holandią (przegrała z Suzan Lamens, później też debla), a to dało rywalkom zwycięstwo w grupie i awans do jesiennych zmagań eliminacyjnych. Drugie miejsca w swoich grupach zajęły też: Greczynki (za Serbią) i Dunki (za Austrią). I właśnie dlatego te trzy ekipy z drugich miejsc grają jeszcze w Oeiras o wielką stawkę, choć po dzisiejszym meczu Grecji z Łotwą dużo więcej już wiadomo. A jeszcze więcej będzie wówczas, gdy w piątek Grecja zmierzy się z Danią, w której prawdopodobnie znów wystąpi Wozniacki (skreczowała w pierwszym dniu przy stanie 0:6, 0:1 z Austriaczką Sinją Kraus). Łotwa bez Ostapenko w singlu. I przez deblem już było wiadomo, kto wygra Grecja bowiem pokonała Łotwę 3:0, w której do gry w singlu, przeciwko Sakkari, nie wystawiono Ostapenko. Miała prawo być zmęczona po maratonie z ostatnich dni, Grecja zaś na tamtym etapie swoją liderkę oszczędzała. Dziś pierwszy punkt Greczynkom dała Valentini Grammatikopoulou, która pokonała Danielę Vismane 6:0, 7:5. Później na kort wyszły Sakkari oraz Darja Semenistaja, zawodniczka obiecująca, pukająca do czołowej setki rankingu WTA. To jednak wciąż nie jest klasa słynnej tenisistki z Aten, mającej za sobą całkiem dobre ostatnie tygodnie (finał przeciwko Idze Świątek w Indian Wells, ćwierćfinał w Miami z Jeleną Rybakiną, półfinał w Charleston z Danielle Collins). I wszystko wskazywało na gładkie zwycięstwo Sakkari - wygrała pierwszego seta 6:0. Później zaś zaczęły się problemy, choć szósta rakieta świata prowadziła już 4:2. Została dwa razy przełamana, Semenistaja uzyskała 5:4, serwowała po trzeciego seta. Nie dokonała tego, podobnie jak i zmarnowała break pointa przy stanie 5:5. A później przegrała 5:7, co oznaczało wygraną Grecji w całym spotkaniu. Dopiero wtedy na kort wyszła Ostapenko, wspólnie z młodą Adeliną Lachinovą. Grecy jednak odpuścili już jednak kolejny występ Sakkari, partnerką Despiny Papamichail została Martha Matoula. A i tak Grecja wygrała to starcie 6:4, 3:6, 10:8, zarazem całe spotkanie 3:0. Musiałby się stać cud, by Łotwa wróciła jeszcze do gry o czwartą pozycję na koniec w Oeiras, musiałaby liczyć na wysoką wygraną 3:0 Danii z Grecją, a później sama rozbić w takim stosunku Danię, najlepiej bez straty seta. To nierealne, Ostapenko poleci na turniej do Stuttgartu ze świadomością, że tym razem swojej reprezentacji nie pomogła.