Po znakomitym Australian Open, gdzie Magdalena Fręch dotarła aż do czwartej rundy i uległa dopiero Coco Gauff, Polka zanotowała życiowy ranking i awansowała na 51. miejsce. Zaledwie tydzień po ostatnim meczu w Melbourne zdecydowała się na kolejny występ - tym razem w turnieju WTA 500 w austriackim Linzu. Z racji tego, że obowiązywał ją jeszcze ranking sprzed udanej podróży do Australii, musiała wystąpić w eliminacjach. Przegrała w nich jednak wyraźnie z 18-letnią Niemką Ellą Seidel. Potem tenisistka urodzona w Łodzi postanowiła wziąć nieco dłuższy odpoczynek i wycofała się z turnieju WTA 250 w Kluż-Napoce, mimo że miała miejsce w głównej drabince. Dała sobie kilka dni czasu na regenerację i spokojny trening przed turniejami na Bliskim Wschodzie. Dzisiaj Fręch przystąpiła do rywalizacji w eliminacjach do WTA 1000 w Dosze, gdzie została rozstawiona z "1". Los nie okazał się zbyt łaskawy dla naszej reprezentantki, bowiem od razu musiała zmierzyć się z tenisistką, która zrobiła furorę podczas Australian Open. Polka trafiła w pierwszej rundzie kwalifikacji na Marię Timofiejewą. Rosjanka, podobnie jak Magdalena, dotarła w Melbourne aż do czwartej rundy. Pokonała po drodze m.in. Karolinę Woźniacką i Beatriz Haddad Maię. Sposób na 20-latkę znalazła dopiero Marta Kostiuk. Nieudany pierwszy set, demolka w drugim. Fręch wygrywa po tie-breaku w decydującej partii Inauguracyjna partia polsko-rosyjskiego starcia przebiegała pod dyktando przeciwniczki naszej reprezentantki. Od stanu 1:1 Timofiejewa wygrała trzy gemy z rzędu i zbudowała sobie przewagę. Na koniec seta dołożyła jeszcze jedno przełamanie i wygrała go 6:2. Na początku drugiego seta nastąpił przełom. Polka doczekała się przełamania za siódmą okazją w inauguracyjnym gemie, a później obroniła cztery break pointy i wyszła na 2:0. Zbudowało ją to na dalszy fragment partii, co zaowocowało wygraniem jeszcze czterech kolejnych gemów i całego seta rezultatem 6:0. Decydująca partia miała już zupełnie inny przebieg. Przez długi czas obie tenisistki utrzymywały swoje podania i zmierzały w kierunku tie-breaka. W jedenastym gemie Fręch wygrała jednak trzy piłki od stanu 15-30 przy serwisie rywalki i po chwili serwowała po zwycięstwo w spotkaniu. Miała piłkę meczową, ale nie wykorzystała jej. Po chwili rywalka doprowadziła do tie-breaka. Rozgrywka do siedmiu wygranych punktów rozpoczęła się po myśli naszej zawodniczki. Magdalena wyszła na prowadzenie 4-1, ale przeciwniczka wyrównała po zdobyciu trzech punktów z rzędu. Kolejne dwa trafiły jednak na konto Polki i tym samym 26-latka dostałą dwie kolejne okazje na zamknięcie meczu. Ostatecznie Fręch wygrała 2:6, 6:0, 7:6(5) i awansowała do decydującej rundy eliminacji, gdzie zagra z kolejną Rosjanką - Kamillą Rachimową.