Dla Stefanii Rogozińskiej-Dzik już sam start w imprezie rangi ITF W75, a dokładniej - w kwalifikacjach - był sporym wydarzeniem. Dopiero latem w Polsce wróciła do w miarę regularnego grania w turniejach, a z uwagi na swój niski ranking - na zbyt wiele liczyć nie może. 1306. pozycja na świecie nie daje bowiem zwykle nawet prawa gry w kwalifikacjach takich imprez. 23-letnia Polka, rówieśniczka Igi Świątek, swoją okazję jednak wykorzystała znakomicie. W eliminacjach pokonała dwie znacznie wyżej notowane tenisistki: Amerykankę Tori Kinard, kiedyś w czwartej setce listy WTA (1:6, 7:5 i krecz rywalki), następnie jej rodaczkę Solymar Colling (6:4, 6:2). Już to dało jej trzy punkty rankingowe. W środę zaś ten dorobek... potroiła, bo za awans do drugiej rundy głównej drabinki można było zdobyć aż dziewięć punktów. A Rogozińska-Dzik tego dokonała - wygrała z Rosjanką Marią Kononową 7:6, 7:5. Już mogła mówić o najlepszym turnieju od dwóch lat, gdy w Kozerkach dotarła do trzeciej rundy zawodów ITF W100. Wtedy pokonała m.in. Rebeccę Sramkovą, mistrzynię WTA z Hua Hin, odpadła w starciu z Magdą Linette. Córka wielkoszlemowej mistrzyni na drodze Polki. Nazwisko znane fanom tenisa W drugiej rundzie poprzeczka powędrowała jednak znacznie wyżej - dużo za wysoko, jak na obecne możliwości Polki. Amerykanka Elizabeth Mandlik to jej rówieśniczka, dziś jednak zawodniczka z drugiej setki listy WTA. Kiedyś to Polka miała większy kontakt z najważniejszymi turniejami, była w składzie reprezentacji Polski, gdy ta w 2016 roku wygrywał juniorski Fed Cup. Obok Igi Świątek i Mai Chwalińskiej, które wygrały finał z USA 2:1. A Mandlik w ekipie rywalek miejsca nie miała. Starszym kibicom tenisa to nazwisko może wiele mówić. Elizabeth to bowiem córka Hany Mandlíkovej, znakomitej tenisistki w latach 80. poprzedniego wieku, czterokrotnej wielkoszlemowej mistrzyni. Dwukrotnie była najlepsza w Melbourne, po razie triumfowała w Paryżu i Nowym Jorku, jedynie Wimbledon okazał się zbyt dużym wyzwaniem. Mimo, że dwukrotnie grała w finale - najpierw Chris Evert, a później Martina Navratilova okazały się jednak lepsze. Córka na razie nie idzie w ślady wielkiej mistrzyni, choć we wszystkich szlemach już grała. I była nawet o mały włos od pokonania Pauli Badosy, gdy ta zajmowała czwarte miejsce na świecie. 6:0, 6:0 w 62 minuty. Drugi taki mecz 23-letniej Polki w karierze Mecz z Mandlik pokazał Roozińskiej-Dzik, ile jeszcze jej brakuje do poziomu tenisistek z drugiej setki. Amerykanka wygrała 10 punktów z rzędu, zanim Polka mogła cieszyć się z pierwszego. Z pięciu pierwszych gemów aż cztery kończyły się do zera. Po 23 minutach Mandlik zapisała sobie seta - 6:0. Drugi zakończył się tak samo, była tenisistka Legii miała również dwie okazje na honorowego gema. Obu nie wykorzystała, przegrała "rowerem". Po raz drugi w karierze bo doświadczyła już tego dwa lata temu, także w "swojej" Kalifornii, gdzie przecież studiowała. Wtedy stało się to w Rancho Santa Fe w meczu z Hiną Inoue. A w tym miejscu Rogozińska-Dzik chciałaby wkrótce wystąpić w kolenjym turnieju. Dzięki 12 zdobytym punktom awansuje w rankingu o ponad 300 miejsc, znów będzie w TOP 1000.