Dla Maksa Kaśnikowskiego ostatnie dni są - śmiało tak można powiedzieć - idealne. Najpierw, po raz pierwszy od blisko roku, zszedł o poziom niżej, zdecydował się na grę w turnieju ITF w Bośni - wygrał go w świetnym stylu. Z Kiseljaka przeniósł się do Niemiec - na pierwszy z trzech challengerów, które chce grać tydzień po tygodniu. I tu wygrał kolejne dwa spotkania, a dzisiejszy triumf jest być może najważniejszym w karierze. Nie największym, ale o tym za chwilę. Turniejowa jedynka na drodze Polaka już w drugiej rundzie challengera ATP w Heilbronnie. To znany Niemiec Rywalem Polaka był bowiem rozstawiony z jedynką Daniel Altmaier - Niemiec, który ma wstęp do głównych drabinek turniejów wielkoszlemowych. A to dlatego, że jest graczem z czołowej setki rankingu, w najlepszym momencie był w nim na 47. miejscu, jesienią zeszłego roku. Teraz jest 83., a to dla Kaśnikowskiego długofalowy cel. W końcu często uważa się go za następcę Huberta Hurkacza, który w tym wieku był na podobnej pozycji w rankingu. Maks zaś dopiero za miesiąc skończy 21 lat, co chwilę przesuwa się na światowej liście, ten rok zaczynał przecież na 324. pozycji. W poniedziałek będzie w drugiej połowie trzeciej setki rankingu, być może na najwyższym miejscu w karierze. Do tej pory był 245., teraz wirtualnie jest o dwa miejsca wyżej. Kilku zawodników będących za nim wciąż jednak rywalizuje w innych turniejach. Altmaier był gwiazdą challengera w Heilbronnie, numerem jeden w drabince, to jego spotkanie ustawiono na głównym korcie w najlepszym czasie dla kibiców. Trudno się dziwić - zawodnik to ceniony, ledwie trzy miesiące temu ograł w Acapulco samego Alesandra Zvereva. We French Open pokonał wyżej notowanego Serba Laslo Djere, w drugiej rundzie przegrał blisko trzygodzinne starcie 1:3 ze Stefanosem Tstsipasem. Rok temu zaś był w trzeciej rundzie, pokonał po 5,5-godzinnym meczu samego Jannika Sinnera! Kaśnikowski zaś nigdy w tourze nie pokonał zawodnika z TOP 100, ale przecież z taką gwiazdą mierzył się tylko raz: poprzedniej jesieni w Szczecinie. Uległ jednak w dwóch setach Hiszpanowi Jaune Munarowi. Trzeba jednak pamiętać, że cztery lata temu, tuż po swoich 17. urodzinach, "Kaśnik" ograł w półfinale mistrzostwach Polski w Bytomiu samego Hurkacza! Znakomity mecz Kaśnikowskiego w Niemczech. Wyszedł z dużych opresji w drugim secie, kibice klaskali Polak zagrał w Badenii-Wirtembergii koncertowo, od samego początku. W pierwszym secie przegrywał 1:2, by później wygrać pięć kolejnych gemów. Kibice oklaskiwali akcje Altmaiera, byli zapewne sercami za nim, ale i doceniali uderzenia Polaka. Kaśnikowski zaś nie bał się atakować, grał odważniej niż znacznie wyżej notowany rywal. Nawet gdy wydawało się, że w drugiej partii trochę zawalił sprawę - też nie zmienił taktyki. A był już przecież moment, gdy wszystko zaczęło się walić. Polak prowadził 4:2, z przewagą przełamania, miał nawet break pointa na 5:2. Nie wykorzystał go, a za chwilę cały kapitał stracił. Mało tego, sam musiał bronić piłki setowej, by nie przegrać 4:6. I znów opłacało się zaryzykować, przejąć inicjatywę i grać na swoich warunkach. Podobnie jak w kolejnym gemie, gdy kapitalnym skrótem, w długiej wymianie z głębi kortu, kompletnie zaskoczył Niemca i obronił piłkę na 5:6. Znów przełamał faworyta, a za chwilę dokończył dzieła. Wygrał mecz i zameldował się w ćwierfćfinale. Tu rywalem Polaka będzie 20-letni Francuz Luca Van Assche, rozstawiony z piątką. To 103. rakieta świata i półfinalista poprzedniego NextGen Finals.