Przed startem WTA Finals kibice liczyli na finał Iga Świątek - Aryna Sabalenka, ale losy obu tenisistek potoczyły się w taki sposób, że ostatecznie żadna z nich nie zameldowała się w decydującym pojedynku o trofeum. Polka odpadła już na etapie fazy grupowej, w nieco pechowych okolicznościach. Dopiero po raz czwarty na przestrzeni 21 lat zdarzyło się, by dwa zwycięstwa nie wystarczyły do awansu do półfinału. Wczoraj z imprezą pożegnała się Białorusinka, wskazywana na główną faworytkę całej rywalizacji w Rijadzie. Tenisistka z Mińska gasła jednak z każdym meczem, a w piątek rozegrała najgorsze spotkanie od kilku miesięcy. Coco Gauff grała cierpliwie i wykorzystała słabszą dyspozycję liderki rankingu WTA. Dzięki temu to Amerykanka miała okazję zmierzyć się w finale z Qinwen Zheng. Przed rozpoczęciem sobotniego starcia o trofeum trudno było wskazać wyraźną faworytkę spotkania. Teoretycznie lepiej w Arabii Saudyjskiej prezentowała się Chinka, ale reprezentantka Stanów Zjednoczonych znana jest z tego, że potrafi mobilizować się na finałowe batalie. Miała dotychczas bilans 8-1, a jedynej porażki doznała przed dwoma laty na Roland Garros, gdy rywalizowała z Igą Świątek. Także swój ostatni finał Amerykanka rozegrała imponująco. Miesiąc temu w Pekinie nie dała szans Karolinie Muchovej, rozgrywając najlepszy mecz od dłuższego czasu. To zapowiadało ciekawą batalię o tytuł. Trzy sety w finale Gauff - Zheng. Emocjonalny rollercoaster w ostatnim meczu WTA Finals Finałowe starcie od początku było bardzo zacięte. Już w pierwszym gemie mogło dojść do przełamania po tym, jak Gauff odrobiła stratę ze stanu 15-40. Ostatnie trzy punkty należały jednak do Zheng i tym samym to Chinka rozpoczęła spotkanie od prowadzenia. Ogrom emocji przyniosła nam rywalizacja w piątym gemie. Wówczas pojawiły się kolejne break pointy dla Amerykanki, ale i tym razem skutecznie broniła się Qinwen. Łącznie wyratowała się przy trzech sytuacjach pod presją. Kilka minut później sama doczekała się swojej premierowej szansy na przełamanie. Także Coco oddaliła ostatecznie zagrożenie. Mieliśmy 3:3 po aż 40 minutach gry. Po tym, jak mistrzyni olimpijska z Paryża wyszła na prowadzenie 4:3 po zaciętej walce, przejęła inicjatywę na korcie. Zupełnie zdominowała 20-latkę w kolejnych wymianach. W pewnym momencie realizator zaprezentował grafikę, w której z 10 ostatnich akcji aż 9 skończyło się po myśli Zheng. Chinka przełamała do zera i serwowała po zwycięstwo w secie. Prowadziła 30-0 i wydawało się, że już pewnie zmierza po wygraną w premierowej odsłonie. Gauff nie poddawała się i doprowadziła nawet do szansy na powrotnego breaka. Qinwen zdołała jednak wyjść z opresji. Pomogła sobie także dobrym serwisem i dzięki trzem wygranym akcjom z rzędu zakończyła seta rezultatem 6:3. 22-latka nie zamierzała się zatrzymywać i w świetnym stylu otworzyła także drugą partię. Kontynuowała serię wygranych gemów z rzędu. Passa zakończyła się dopiero w trzecim rozdaniu, gdy Coco zdołała wywalczyć pierwsze "oczko" w tej odsłonie meczu. Od tego momentu Amerykanka próbowała zaczepić się na grę. W szóstym gemie w końcu doczekała się swojego momentu. Przełamała rywalkę do zera i zrobiło się 3:3. Gauff na nowo uwierzyła, że jest w stanie zagrozić złotej medalistce igrzysk z Paryża. Tym razem to ona zaczęły zanotowała znakomitą serię. Od stanu 1:3 wyszła na 5:3 i serwowała po doprowadzenie do decydującej partii. Prowadziła już 40-15, miała dwie piłki setowe. Wtedy nagle znów coś się zacięło w grze 20-latki. Przegrała cztery akcje z rzędu i dzięki temu Chinka dostała szansę na wyrównanie. Zheng jej jednak nie wykorzystała. Wygrała co prawda pierwszy punkt w dziesiątym gemie, ale potem przegrała cztery akcje z rzędu. Dzięki temu Amerykanka triumfowała 6:4 w drugim secie i przedłużyła rywalizację w Rijadzie. O tym, że emocje zaczęły odgrywać coraz większą rolę na korcie, przekonaliśmy się także na starcie decydującej odsłony pojedynku. Coco odrobiła stratę ze stanu 0-40 przy własnym podaniu, ale po chwili i tak przegrała gema, popełniając podwójny błąd serwisowy przy break poincie. Po chwili miała okazję, by od razu odrobić stratę, ale Chinka podwyższyła prowadzenie na 2:0. Trzeci gem mógł przynieść powiększenie przewagi po stronie Qinwen. Nie wykorzystała jednak żadnego z dwóch break pointów na podwójne przełamanie i dzięki temu Amerykanka wciąż utrzymywała kontakt ze swoją przeciwniczką. Chwilę później odrobiła straty ze stanu 15-40 przy serwisie Chinki i doprowadziła do stanu 2:2. Po siódmym gemie Zheng wróciła na prowadzenie, wykorzystując pierwszego z dwóch break pointów. Mistrzyni olimpijska z Paryża znów złapała swoje momentum i zbudowała małą zaliczkę, powiększając prowadzenie na 5:3. To jednak nie wystarczyło. Dała odrobić stratę Gauff w momencie, gdy serwowała po tytuł. Na tablicy wyników zrobiło się 5:5 i o wszystkim decydowała końcówka. W jedenastym gemie break pointa miała Qinwen, w dwunastym dwa meczbole dostała Coco. Ostatecznie zobaczyliśmy jednak tie-break, w którym zdecydowanie triumfowała Amerykanka. Gauff zwyciężyła w całym spotkaniu 3:6, 6:4, 7:6(2) i po raz pierwszy w karierze wygrała WTA Finals. Dokładny zapis relacji z meczu Coco Gauff - Qinwen Zheng jest dostępny TUTAJ.