Połączenie sił w czerwcu z Fanny Stollar to najlepsze co mogło spotkać na tym etapie Katarzynę Piter. I aż szkoda, że obie nie grały od tamtego czasu przez cały czas, bo pewnie dziś 33-letnia Polka byłaby w jeszcze innym miejscu w światowym rankingu. Wystarczy bowiem spojrzeć na liczby. Od początku roku Piter nie grała z jedną partnerką w turniejach WTA i ITF - dopasowywała się do zawodniczek, które akurat w planach miały konkretny turniej, ale często priorytetem dla nich były turnieje singlowe. Jak dla Laury Pigossi, której pod koniec marca spieszyło się na turniej do Bogoty, więc zrezygnowała z gry w finale challengera w San Luis Potosi. Oficjalnie tłumaczyła to kontuzją, niemniej Piter została na lodzie, nie mogła walczyć z nią w finale debla. Powrót do wspólnej rywalizacji ze Stollar - razem grały już w zeszłym roku w Budapeszcie, wygrały wtedy turniej, wszystko zmienił. Bilans spotkań Polki i Węgierki to 20 zwycięstw i 4 porażki, bilans Piter z innymi tenisistkami: 10 zwycięstw i 16 porażek. Finał w Kantonie, kolejny finał w Jiujiangu. Katarzyna Piter i Fanny Stollar kontynuują znakomitą passę Poznanianka od czerwca zachwyca, kolekcjonuje gry o tytuły lub nawet zwycięstwa w finałach, bo tych kilka ich już ma. Najcenniejsze było znów w Budapeszcie, w głównym cyklu WTA, teraz jest szansa na powtórzenie w Jiujiangu. Tydzień temu obie zgrały w finale w Kantonie, ale tam znakomity duet z Katerinią Siniakovą i Shuai Zhang nie dał im większych szans. Czeszka poleciała jednak do Rijadu na WTA Finals, Chinka zaś też przeniosła się do Jiujiangu, tu przystąpiła do zmagań z inną znaną Czeszką Marie Bouzkovą. I pewnie wpadłyby na Piter i Stollar w półfinale, gdyby nie sensacyjne porażka rundę wcześniej - z rosyjskim duetem: Jelena Prindakina/Jakierina Jaszyna. I to właśnie Rosjanki były rywalkami Polki i Wegierki w sobotni poranek polskiego czasu. W meczu bez większej historii, zwłaszcza w pierwszym secie. Co prawda to rywalki wygrały pierwszego gema w tym spotkaniu, na dodatek po przełamaniu, ale później duet Piter/Stollar zaczął swój koncert. Sześć wygranych gemów, bez nerwowej rywalizacji na przewagi. Trudno o większą dominację. Było więc 6:1 po zaledwie 25 minutach, druga partia też postępowała pod kontrolą zawodniczek ze środkowej Europy. Przełamały swoje rywalki już w gemie otwarcia, za chwilę podwyższyły na 2:0. I pilnowały swoich gemów serwisowych, obroniły dwa break pointy w tym czwartym. To był właściwie jedyny moment, gdy Pridankina z Jaszyną mogły odrobić straty. Nie dały rady, po 66 minutach zeszły z kortu pokonane - 1:6, 3:6. Bo na koniec jeszcze raz zostały przełamane. Rekordowy ranking Kataryny Piter stał się faktem. W niedzielę może jeszcze wyprzedzić Kostiuk i Aleksandrową W finale Polka i Węgierka zmierzą się z chińsko-japońską parą Hanyu Guo/Moyuka Uchijima. Będą faworytkami, to nie ulega wątpliwości. Dla Katarzyny Piter to szansa na kolejny skok w deblowym rankingu. Do tej pory jej rekordem w karierze była 66. pozycja, finał w Jiujiangu już dał awans na 63. miejsce. I niżej w poniedziałek się nie znajdzie. A jeśli razem ze Stollar pokonają Japonkę i Chinkę, Polka wyprzedzi jeszcze m.in. Martę Kostiuk i Jekaterinę Aleksandrową, awansuje na 59. miejsce. I co ważniejsze - wspólnie ze Stollar, jeśli w takiej konfiguracji zaczną sezon, mają pewny wstęp do deblowej rywalizacji w Australian Open. I być może Katarzyna Piter przełamie wreszce tę wielką niemoc, bo w tym roku z wielkoszlemowymi rywalizacjami zawsze żegnała się już po pierwszym pojedynku, nie wygrała w nich ani seta. Miała cztery różne partnerki, wygrały w tych czerech meczach na różnych nawierzchniach ledwie 19 gemów. Ze Stollar jest zaś zupełnie inaczej.