W czerwcu w Santo Domingo Olivia Lincer wygrała swój jedyny profesjonalny turniej w karierze. Tyle że wówczas miał on tę najniższą rangę, W15. Teraz zaś pula nagród wzrosła do 25 tys. dolarów, było więcej punktów do rozdania. A z uwagi na porę i zbliżające się zamknięcie drabinek do kwalifikacji Australian Open, wywołał większe zainteresowanie zawodniczek z trzeciej setki światowej listy. Choćby właśnie takiej Hiszpanki Carloty Martinez Cirez, która zajmowała 230. pozycję w rankingu. I pewnie chciała podnieść się w nim o tych kilkanaście brakujących miejsc. Niesamowity maraton Olivii Lincer w Santo Domingo. Ponad sześć godzin na korcie w jednym dniu. A później - finał Olivia Lincer była jedną z pięciu Polek, która przystąpiła do zmagań w stolicy Dominikany. Obok swojej młodszej siostry Karoliny, która dostała szansę debiutu w rankingu WTA, gdyby udało jej się wygrać mecz w głównej drabince, Stefanii Rogozińskiej-Dzik, Zuzanny Pawlikowskiej i Malwiny Rowińskiej. Zarazem była tą jedyną rozstawioną, jeśli ktoś miał odnieść jakikolwiek sukces w tych zawodach, to właśnie ona. Tyle że w drabince przypisano jej numer 16, co znaczyło, że aż 15 przeciwniczek miało w teorii większe szanse na triumf. A na pewno większość z nich posiadała większe doświadczenie. Sam turniej był zwariowany, bo opady deszczu mocno skomplikowały plany. W poniedziałek i wtorek udało się rozegrać kilka spotkań, w środę - żadnego. Drabinka zaś była tu większa. Starsza z sióstr Lincer w sobotę grała więc najpierw ponad dwugodzinny ćwierćfinał z rozstawioną z jedenastką Amerykanką Haley Giavarą, wygrała go 3:6, 6:3, 6:1. A później z marszu wyszła a spotkanie w półfinale z Turczynką Caglą Buyukakcay, kiedyś 60. rakietą w rankingu WTA. Ten mecz trwał 160 minut, Polka triumfowała 3:6, 6:4, 6:3. Razem - 4 godziny i 42 minuty, więcej niż Magda Linette męczyła się w Maladze z Sarą Sorribes Tormo. Lincer zaś jeszcze raz pojawiła się na tym samym korcie, by zagrać w deblu ze swoją siostrą Karoliną - przeciwko turniejowym jedynkom: Giavarze i Hiroko Kuwacie z Japonii. Spędziła na nim kolejnych 87 minut, przegrały jednak 6:3, 3:6, 4-10. Martinez Cirez też w sobotę rozegrała dwa mecze, jeden z nich ponad trzygodzinny, również mogła być zmęczona. W niedzielę czekał ją jednak jeszcze dłuższy maraton - właśnie z Olivią Lincer. Drugi zawodowy tytuł w singlu dla Olivii Lincer. 205 minut walka z turniejową jedynką Finał zmagań w Santo Domingo miał niesamowity przebieg. Polka nic sobie nie robiła z tego, że na światowej liście jest 527., a rywalka - 230. I że to Hiszpanka ma być tu gwiazdą. Dwa razy ją przełamała, odskoczyła na 3:0. By a chwilę jednak przegrywać 3:4, większe doświadczenie przeciwniczki zaczęło brać górę. Na krótko jednak, za chwilę znów szły łeb w łeb. Doszło do tie-breaka, w którym Martinez Cirez miała trzy piłki setowe. I... przegrała 9-11. Faworytka wyrównała jednak stan na 1:1, w kolejnym secie wygrywała te najdłuższe gemy, na przewagi. W trzecim jednak Polka zaczęła uzyskiwać przewagę, może miała więcej sił. Ze stanu 2:2 odskoczyła na 5:2, była już o mały krok od wielkiego sukcesu. Pierwszej szansy nie wykorzystała, przy swoim serwisie. Ale drugą - już tak. Wygrała ten trwający aż 205 minut mecz. To zaś oznacza, że 9 grudnia Oliva Lincer znajdzie się w okolicach 420. miejsca na świecie.