Po WTA 1000 w Rzymie Magda Linette spadła w rankingu WTA na 33. miejsce i możemy tylko żałować, że turniej w Strasburgu nie jest już wliczany do klasyfikacji obowiązującej podczas losowania drabinki French Open. Wszystko wskazuje na to, że poznanianka będzie pierwszą nierozstawioną zawodniczką, jeśli wszystkie czołowe tenisistki świata zdecydują się jednak na grę w stolicy Francji. Właściwie jedyną na dziś szansą dla niej jest rezygnacja Karoliny Muchovej, która od dwóch miesięcy wycofuje się z kolejnych turniejów. A szkoda dlatego, że wygrywając we wtorek w Starsburgu z Rebeccą Šramkovą Linette zapewniła sobie obronę punktów zdobytych w Alzacji rok temu. I właśnie w rankingu "na żywo" awansowała na 32. miejsce, wyprzedziła Peyton Stearns. No i jest w dobrej formie, pokazała to już w starciu z Barbora Krejčíkovą w niedzielę. I jeśli o półfinał przyjdzie jej zagrać z Jeleną Rybakiną, wcale nie jest bez szans. Choćby dlatego, że popełnia stosunkowo niewiele niewymuszonych błędów. Dziś miała ich 16, Słowaczka - aż 39. WTA Strasburg. Magda Linette kontra Rebecca Šramková. Stawką ćwierćfinał "pięćsetki" w Alzacji Tak właśnie wyglądał mecz Polki we wtorek, otwierający zmagania na centralnym korcie Patrice'a Domingueza. Rywalką Linette była Rebecca Šramková, w rankingu WTA znajdująca się tylko dziewięć pozycji za nią. Mierzyły się jesienią zeszłego roku w Hua Hin, wtedy zwycięstwo Słowaczki było sporym zaskoczeniem, ale właśnie zaczynał się jej najlepszy okres w karierze. W dwa miesiące awansowała ze 136. miejsca na świecie do TOP 50 listy WTA, pomógł w tym tytuł w Hua Hin, ale też finały w Monastyrze i Jiujiangu oraz świetna postawa w Pekinie. I do tego Šramková na sam koniec była podporą reprezentacji Słowacji, która w Maladze dotarła do wielkiego finału BJK Cup. Linette zaczęła to spotkanie rewelacyjnie, wygrała swojego gema, przełamała Słowaczkę, dołożyła kolejnego na 3:0. Grała bardzo mądrze, dość konsekwentnie przez bekhend rywalki, będący wyraźnie jej słabszym elementem. I miała nawet Polka piłkę na 4:0, kolejną okazję do przełamania. Przegrała tego gema, a Šramková też jakby zaczęła trochę porządkową swoją grę po festiwalu błędów z samego początku starcia. No i jest 6:0, 6:0 w Roland Garros. Mistrzyni US Open już zachwyca w Paryżu Ważny w tej sytuacji był gem numer pięć, bo Słowaczka mogła tu odrobić stratę z początku meczu i dalej płynąć na fali. Magda dość dobrze serwowała, miała kilka szans na 4:1, ale też i Słowaczka mocnymi forhendami coraz częściej pokazywała swoje atuty. Šramková uzyskała dwa break pointy - przy pierwszym piłka jej "siadła" na korcie i uderzyła ramą, choć miała ogromną przewagę sytuacyjną. A drugą też wyrzuciła, tu duży wpływ na to miała jakość gry Polki. Ostatecznie to Linette wykorzystała swoją czwartą szansę i odskoczyła na trzy gemy. I gdy już się wydawało, że poznanianka spokojnie "dociągnie" taką przewagę do końca seta, nagle przyszło duże załamanie. Nie tyle mające związek ze spadkiem jakości gry Polki, co z dużo lepszą postawą jej rywalki. A wystarczyło, by Šramková ograniczyła liczbę niewymuszonych błędów i poprawiła celność pierwszego serwisu. Mimo że kilkakrotnie ciszę na korcie Patrice'a Domingueza przerywało głośne "trzymaj!", oznaczające wygrany ważny punkt przez Polkę, to sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli. W dziewiątym gemie przegrywała już 15-40, Słowaczka mogła ze stanu 1:4 wyjść na 5:4 i serwować po seta. Magda jednak się obroniła, zdołała wygrać tego kluczowego gema, przerwała serię Słowaczki. A za chwilę zdołała ją przełamać, pięknym bekhendem granym z góry na dół. Wygrała 6:4, była w połowie drogi do ćwierćfinału. 4:0 dla Magdy Linette w drugim secie. I znów chwila niepokoju. Polka jednak w ćwierćfinale Ta droga Polki do grona ośmiu najlepszych zawodniczek w Strasburgu zaczęła się Polce dość szybko klarować. Grała po krótkiej przerwie świetnie, za to Słowaczka jakby rozbita tą zmarnowaną końcówką. Polka objęła prowadzenie 1:0, za chwilę 2:0, z przełamaniem. W trzecim gemie Słowaczka była już maksymalnie sfrustrowana, po swoim kolejnym banalnym błędzie zaczęła z pełną mocą uderzać rakietą w kort. Aż ta się złamała. Sprzęt wymieniła, ale i tak "zarobiła" ostrzeżenie od arbiter Morgan Lary. Za chwilę było już 3:0 dla Polki, która znalazła się na autostradzie do ćwierćfinału. Mając jednak w pamięci sytuację z pierwszej partii, wyrokowanie w kwestii awansu było jednak dość ryzykowne. Tyle że za moment zrobiło się 4:0 i... wątpliwości wróciły. Rebecca dała radę jednak wygrać w końcu gema, i to przy serwisie Polki, za chwilę dołożyła drugiego. A to zawodniczka, która może iść za ciosem, gdy sytuacja jest już przegrana. Teraz jednak do tego nie doszło, Linette wyrała 6:4, 6:3 - zagra więc w czwartek w ćwierćfinale. Z Jeleną Rybakiną lub Xinyu Wang.