Maja Chwalińska przeszła przez dwustopniowe eliminacje turnieju WTA 250 w Meridzie jak burza. Straciła w nich zaledwie cztery gemy, nie przeszkodził jej nawet deszcz, który przerwał spotkanie z Sophie Chang przy piłce meczowej dla Polki. Wróciła na kort, by rozegrać jedną piłkę i skrótem przypieczętowała sobie awans do głównych zmagań. W pierwszej rundzie trafiła na będącą w dobrej dyspozycji Rebeccę Marino. Reprezentantka Kanady ma za sobą udane tygodnie. Najpierw wygrała turniej ITF W75+H w Calgary, a potem dotarła do półfinału zmagań rangi WTA 125 w Tampico. W starciu z 23-latką również była wskazywana na faworytkę. Przyjaciółka Igi Świątek zdołała jednak przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, chociaż pierwszy fragment starcia na to nie wskazywał. Maja Chwalińska w drugiej rundzie WTA 250 w Meridzie. Wielki moment dla Polki Zawodniczki wyszły na kort tuż po północy czasu polskiego. Już na "dzień dobry" Maja musiała bronić dwóch break pointów, ale zrobiła to skutecznie. W czwartym gemie sama dostała okazję na prowadzenie 3:1. Rywalka zdołała wyjść z opresji i po chwili uciekła Chwalińskiej z wynikiem. Najpierw wywalczyła przełamanie, a po obronie break pointa zrobiło się już 4:2. Polka nie dawała za wygraną, doprowadziła do stanu 4:4. Końcówka należała jednak do Marino. Reprezentantka Kanady straciła tylko trzy punkty w kolejnych dwóch gemach i zapisała na swoim koncie triumf 6:4 w premierowej odsłonie pojedynku. Także start drugiej partii układał się po myśli Rebecci. Szybkie przełamanie na "dzień dobry" sprawiło, że kontrolowała przebieg na początku tego seta. W pewnym momencie prowadziła już 3:1. Wtedy Maja wzięła się za odrabianie strat. W szóstym gemie wykorzystała drugą szansę na przełamanie i wyrównała na 3:3. Po chwili skutecznie broniła się przed breakiem i była o "oczko" z przodu. Kluczowy okazał się dziesiąty, bardzo długi gem. W nim seryjnie pojawiały się setbole dla Chwalińskiej, swoje okazje na 5:5 miała także Kanadyjka. Ostatecznie Polka wykorzystała czwartą szansę na domknięcie partii i rezultatem 6:4 doprowadziła do decydującego rozdania. Trzecia odsłona układała się trochę inaczej. Tym razem to Maja jako pierwsza wywalczyła sobie przełamanie, wyszła na prowadzenie 3:1. Po chwili Marino odrobiła stratę i wyrównała stan rywalizacji. Ostatnie trzy gemy to był jednak popis naszej tenisistki. Zgarnęła aż 12 punktów, oddając rywalce zaledwie dwa. Dzięki temu po 2 godzinach i 37 minutach walki zagwarantowała sobie pierwszy od ponad 27 miesięcy triumf w głównej drabince na tym poziomie rozgrywek. Ostateczny rezultat brzmiał 4:6, 6:4, 6:3 z perspektywy Chwalińskiej. O awans do ćwierćfinału 23-latka powalczy z rozstawioną z "1" Renatą Zarazuą lub grającą z dziką kartą Akashą Urhobo.