Jeszcze dwa lata temu Duńczycy wierzyli, że to Clara Tauson dość szybko stanie się następczynią Caroline Wozniacki. Zresztą już jako 13-latka pobiła rekord słynnej koleżanki z reprezentacji, bo jako najmłodsza w historii wygrała mistrzostwa kraju. Gdy wcześniej dokonała tego Wozniacki, była o rok starsza. Tauson zaś brylowała wśród juniorek (wygrała Australian Open w 2019 roku, pokonała w finale Leylah Fernandez), później z przytupem zameldowała się w dorosłym tenisie. Rok 2021 był już w jej wykonaniu bardzo obiecujący - 18-latka z Kongens Lyngby jako kwalifikantka triumfowała w Lyonie (pokonała m.in. Jekaterinę Aleksandrową czy Paulę Badosę), później zaś w Luksemburgu (znów po drodze zwycięstwa z Aleksandrową, Marketą Vondrousovą, a w finale z Jeleną Ostapenko). Był też przegrany finał w WTA 250 w Courmayeur (z Donną Vekić) i wygrany challenger 125 w Chicago (z Emmą Raducanu). To pozwoliło jej awansować na 33. miejsce w światowym rankingu - niedługo po 19. urodzinach. Dla porównania - Iga w tym wieku była 53. na liście WTA. Ogromna przewaga, Ostapenko broniła piłki meczowej. Clara Tauson czeka na swój przełomowy mecz Wiosną 2022 roku Tauson miała pójść za ciosem, zrobić kolejny krok. Wygrywała nawet z zawodniczkami wyżej notowanymi, choćby z Annett Kontaveit czy Belindą Bencic, w Indian Wells prowadziła po pierwszym secie z mknącą po tytuł Igą Świątek. Wkrótce zaczęły się problemy zdrowotne nastolatki z Danii - w Miami poddała w trzecim secie pojedynek z Shuai Zhang, wycofywała się z kolejnych turniejów, w Wimbledonie znów skreczowała. Kontuzja pleców długo dawała o sobie znać, a gdy jesienią Dunka wróciła do gry, doznała kolejnego urazu - tym razem stopy. Do dawnej pozycji rankingowej młoda tenisistka jak dotąd nie zdołała wrócić, choć i tak, po zeszłorocznym Rolandzie Garrosie, udało jej się znów zameldować w TOP 100. Brakuje jakiegoś mocnego akcentu, który pchnąłby ją w górę. Blisko czegoś takiego było pod koniec stycznia w Linzu - Tauson przeszła kwalifikacje, w drugiej rundzie z będącą na fali Ostapenko prowadziła 6:3 i 4:1. Mało tego, w trzeciej partii miała piłkę meczową przy swoim serwisie. I odpadła. Być może ten przełom nastąpi jednak teraz w Miami - 21-letnia zawodniczka awansowała bowiem do turnieju głównego. A sposób, w jakim tego dokonała, zostanie na długo zapamiętany. Ćwierć setki asów w jednym spotkaniu, duńska strzelba nie miała litości. I awansowała w Miami Tauson w pierwszym spotkaniu pokonała Słowenkę Tamarę Zidanšek 6:4, 6:3, o awans do głównej drabinki rywalizowała z wyżej od siebie notowaną Océane Dodin. Dunka wygrała to spotkanie 6:4, 7:6 (1), wynik sam w sobie nie jest jednak jakiś szczególny. Szczególne są bowiem statystyki. Tauson w tym meczu serwowała w jedenastu gemach oraz jednym tie-breaku - w sumie 58 razy. Słynie z tego, że ma bardzo mocne uderzenie, lubi grać z głębi kortu, jest zawodniczką ofensywną. I - jeśli trafia serwisem - zyskuje inicjatywę. W tym meczu zaliczyła bowiem aż... 25 asów! Po pierwszym podaniu wygrała 27 z 32 piłek, które trafiły w karo (82 procent), po drugim 18 z 26 (69 procent). Przy stanie 4:4 w drugim secie wzięła się za serwowanie i... posłała cztery asy z rzędu, załatwiła sprawę w kilkadziesiąt sekund. A gdy serwowała przy wyniku 5:5, znów wygrała do zera, notując kolejne dwa asy. Swoją wyższość udowodniła jednak dopiero w tie-breaku. W pierwszej rundzie Dunka zmierzy się z Amerykanką Caroline Dolehide. Triumfatorka wpadnie na Jelenę Rybakinę.