Katarzyna Kawa rozegrała w Meksyku dwa turnieje na kortach twardych (w Cancun i Meridzie), a następnie przeniosła się na imprezę niższej rangi na mączce. Mowa o rozgrywkach ITF W50 w Chihuahua, gdzie Polka okazała się najwyżej rozstawioną tenisistką w singlowych zmaganiach. Notowana obecnie na 221. miejscu w rankingu zawodniczka rozpoczęła rywalizację od zwycięstwa 6:0, 6:2 z reprezentantką gospodarzy - Aną Karen Guadianę Campos. Pierwszy set został zdominowany przez Kawę, w drugim obejrzeliśmy już więcej walki. Rywalka mogła nawet doprowadzić do stanu 3:3, ale ostatecznie Katarzyna odzyskała kontrolę nad wydarzeniami i nie pozwoliła przeciwniczce na całkowite odrobienie strat. W batalii o ćwierćfinał na 32-latkę czekało już poważniejsze wyzwanie, choć to nadal nasza tenisistka widniała w roli wyraźnej faworytki. Zawodniczka z Krynicy-Zdroju mierzyła się w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego z Robin Anderson, plasującą się na 361. pozycji w rankingu. Niecałe trzy lata temu Amerykanka była nawet 137. na świecie. Od tego czasu mocno obniżyła jednak loty. Co ciekawe, w przeszłości rywalizowała już dwukrotnie z Kawą i za każdym razem schodziła z kortu jako triumfatorka (oba mecze odbyły się na przełomie października i listopada 2021 roku). Wtedy to jednak reprezentantkę Stanów Zjednoczonych stawiano w roli faworytki. Chociaż tym razem role się odwróciły, to Anderson znów zapisała na swoim koncie zwycięstwo. Katarzyna Kawa odpadła w drugiej rundzie ITF W50 w Chihuahua. Robin Anderson znów triumfuje Amerykanka mocno rozpoczęła spotkanie, wygrywając pierwsze trzy gemy. W kolejnych minutach zobaczyliśmy jednak odrodzenie naszej tenisistki. Kawa szybko niwelowała straty i po sześciu rozdaniach na tablicy wyników widniał remis 3:3. Katarzyna poszła za ciosem i dołożyła jeszcze dwa "oczka" na swoje konto. Podczas ósmego gema obroniła break pointa i wyszła na prowadzenie 5:3. Uzyskanej przewagi nie oddała już do końca partii. Ostatecznie triumfowała w niej 6:4. Gdy wydawało się, że Kawa najgorsze ma już za sobą, początek drugiej odsłony kompletnie zaprzeczył tej tezie. Anderson zupełnie zdominowała pierwsze minuty tej części pojedynku, w pewnym momencie prowadziła już 5:0. Nasza reprezentantka zdobyła honorowego gema, ale rywalka na więcej już nie pozwoliła. Rezultatem 6:1 Robin doprowadziła do decydującej partii. Niestety, początek trzeciego seta również układał się po myśli tenisistki z USA. Szybko zrobiło się 3:0 z podwójnym przełamaniem. Dopiero wtedy Kawa ruszyła do odrabiania strat, ale co Polka zniwelowała jednego breaka, to po chwili Anderson odpowiadała wygranym gemem przy podaniu Kawy. W trakcie siódmego rozdania Katarzyna wreszcie przerwała festiwal przełamań i złapała bezpośredni kontakt z przeciwniczką. Ta jednak ciągle miała przewagę jednego breaka i starała się tego pilnować. Już w dziewiątym gemie, gdy serwowała nasza reprezentantka, pojawił się pierwszy meczbol dla zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych. Wówczas 32-latka oddaliła jeszcze zagrożenie i dołożyła czwarte "oczko", przerzucając presję na stronę rywalki. Robin poradziła jednak sobie z faktem zamykania rywalizacji przy własnym podaniu. Ostatecznie, po 2 godzinach i 44 minutach batalii, Amerykanka triumfowała w całym pojedynku 4:6, 6:1, 6:4 i po raz trzeci w karierze okazała się lepsza w bezpośredniej konfrontacji z Katarzyną Kawą. Rozstawiona z "1" Polka pożegnała się z turniejem ITF W50 w Chihuahua tuż przed ćwierćfinałem.