Partner merytoryczny: Eleven Sports

Kwadrans rozgrzewki, 16 minut gry. Noc nie zabrała marzeń polskiej ćwierćfinalistce Wimbledonu

Dziesięciu, a może piętnastu minut zabrakło w środę Monice Stankiewicz, by po raz pierwszy w profesjonalnej karierze wygrać trzy mecze w jednym turnieju. W drugiej rundzie rywalizacji ITF w Faro prowadziła z Ukrainką Nadiją Kolb 6:3, 4:1 była na fali, wygrała cztery gemy z rzędu. I wtedy sędzia przerwa to spotkanie, zrobiło się za ciemno. Na powrót zawodniczki czekały 17 godzin. I choć Ukrainka ryzykowała, wygrała dwa gemy z rzędu, to po 16 minutach wszystko było już jasne. Stankiewicz wygrała 6:3, 6:3, jako kwalifikantka zagra w drugiej rundzie.

Monika Stankiewicz
Monika Stankiewicz/Daniel Kopatsch/Getty Images

Monika Stankiewicz dopiero od kilku miesięcy, a i to z przerwami, rywalizuje z seniorkami w turniejach ITF. Nieźle radziła sobie w zmaganiach juniorskich, w lipcu była przecież w ćwierćfinale Wimbledonu, a we wrześniu zdobyła brązowy medal w mistrzostwach Europy U-18. Tyle że to już przeszłość, za chwilę stanie się zawodniczką pełnoletnią, kolejne tenisowe doświadczenia musi już zdobywać w meczach z zawodniczkami, które często są od niej starsze o kilka czy nawet kilkanaście lat.

Turniej ITF W35 w Faro jest dopiero szóstym w karierze młodej zawodniczki BKT Advantage Bielsko-Biała, zarazem piątym z rzędu, w którym gra co najmniej trzy spotkania. Podobnie jak poprzednio w Quinta da Lago musiała zaczynać od eliminacji, ale te przeszła w ekspresowym tempie. Reprezentującą Kanadę Love-Star Alexis pokonała 6:0, 6:0, a wyżej notowaną Niemkę Angelinę Wirges - 6:0, 6:3. Schody miały przyjść w głównej drabince.

Dwa mecze Moniki Stankiewicz w eliminacjach, a kolejny z... zawodniczką z eliminacji. To się nazywa "mieć szczęście"

Tu jednak Polka wylosowała dość dobrze, trafiła bowiem na inną zawodniczkę z kwalifikacji. Ukrainka Nadija Kolb mimo wszystko jest notowana o ponad 300 miejsc wyżej w rankingu WTA, wydawała się być faworytką. Panie zaczęły mecz jeszcze w środę wieczorem, ale Polka robiła wszystko, by zdążyć wygrać jeszcze przed zmrokiem. Zaczęła źle, została przełamana, ale szybko odrobiła straty. A końcówkę partii miała imponującą - wygrała 11 kolejnych akcji, zarazem i całego seta - 6:3.

A później przegrała też pierwszego gema w drugiej partii, by wygrać cztery kolejne. Była na fali, sprawa zakończenia tego meczu i awansu do drugiej rundy wydawała się być formalnością. Arbiter meczu uznał jednak, że jest już zbyt ciemno, by kontynuować grę na tym samym poziomie. Oświetlenie zaś spełniało wymogi co najwyżej treningowe.

Trzy mecze Polki w Faro. Trzy razy 6:0, później trzy razy 6:3. Ostatni set trwał... dwa dni

Dokończenie spotkania zaplanowano więc na czwartek, a już było jasne, że Polkę - w razie awansu - czeka jeszcze mecz drugiej rundy. Jej spotkanie było drugim w planie gier, na bocznym korcie między zadaszonym balonem a placem zabaw i innym budynkiem. Tyle że też musiała czekać blisko 2,5 godziny, bo tyle trwał bój Giny Feistel. Mimo, że jej starsza rodaczka wygrała pierwszego seta 6:0.

Stankiewicz szybko podwyższyła na 5:1, ale Kolb zaczęła ryzykować. Grała dropszotami, rozrzucała piłkę po korcie, trochę wyprowadziła 17-latkę z równowagi. Ukrainka wygrała dwa kolejny gemy, mógł się pojawić niepokój. Później jednak sama trochę pomogła, dwoma podwójnymi błędami pomogła Polce - w taki sposób zakończyło się to starcie.

A jeszcze w czwartek Monika Stankiewicz zagra w Faro z Koreanką Yeo Woo Ku - na tym samym korcie.

Monika Stankiewicz: Jestem niezadowolona, że przegrałam, ale i tak zrobiłam tu świetny wynik/Polsat Sport/Polsat Sport
Monika Stankiewicz/Tomasz Jastrzebowski/Foto Olimpik/REPORTER/East News
Monika Stankiewicz/Tomasz Jastrzebowski/Foto Olimpik/REPORTER/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem