Gauff jest w USA sporym ewenementem, bo przecież ogromne sukcesy odnosiła już jako 14-latka. W 2018 roku wygrała juniorskiego Rolanda Garrosa, w finale pokonała starszą od siebie rodaczkę Caty McNally, która z kolei w półfinale okazała się lepsza od Igi Świątek. Ciężko zresztą w XXI wieku znaleźć drugą tak utytułowaną już w młodym wieku zawodniczkę Trochę w jej cieniu do zawodowego tenisa przebijała się młodsza o pół roku, ale też urodzona w 2004 roku Robin Montgomery. W turniejach ITF debiutowała jako 14-latka, ale dość długo występowała głównie w zmaganiach juniorskich. W 2021 roku, gdy Gauff sięgała w seniorskim US Open po tytuł w deblu, ona triumfowała wśród juniorek. I dostawała dzikie karty do turniejów w swoim kraju, błysnęła zresztą półtora roku temu, gdy dostała od organizatorów w San Diego możliwość gry w eliminacjach. Przeszła je, wygrała z Shuai Zhang (WTA 27) i Bernardą Perą (WTA 43). A później wpadła na Gauff i przegrała. Wielka niespodzianka w pierwszej rundzie, Amerykanka wykorzystała "dziką kartę". W drugiej jeszcze większe wyzwanie Dla młodej Amerykanki skończył się okres ochronny, gdy patrzono na nią przez pryzmat wielkiego talentu. A mimo to w Madrycie dostała dziką kartę, choć ze swoją 183. pozycję w rankingu nie miałaby szans na grę w eliminacjach. I na razie świetnie ją wykorzystuje. Już samo pokonanie w pierwszej rundzie Rosjanki Eliny Awanesjan (WTA 65) było sporym zaskoczeniem. Triumf nad Katie Boulter - wręcz sensacją. Choć z drugiej strony = Brytyjka błysnęła w tym roku właściwie tylko w lutym w San Diego, w pięknym stylu wygrała zawody WTA 500. Pozwoliło jej to pierwszy raz w karierze awansować do grona trzydziestu najlepszych tenisistek świata. A mączka, jak to często bywa u zawodniczek z Wysp, nie jest ulubioną nawierzchnią. A mimo to Boulter łatwo wygrała pierwszego seta, choć po dwóch gemach było 1:1. Kolejnych pięć padło jej łupem, zarazem też i cały set. Jeszcze do połowy drugiej partii wszystko układało się po myśli Brytyjki, wygrywała 3:2 z przełamaniem. Miała tylko pilnować swojego podania, ale jak to często bywa - przełamanie powrotne spowodowało lawinę. W trzech ostatnich gemach wielka faworytka wygrała tylko trzy akcje, przegrała seta z kretesem. Sensacja w Madrycie. Zawodniczka z końca drugiej setki lepsza od triumfatorki z San Diego Została więc trzecia partia, w której gra Boulter rozsypała się już całkowicie. Została dwukrotnie przełamana, za drugim razem do zera, zrobiło się 2:5. Montgomery potrzebowała jeszcze jednego gema, by pierwszy raz w karierze awansować do trzeciej rundy turnieju tej rangi. U niej też jednak zaczęły grać nerwy. Miała cztery piłki meczowe, a jednak Brytyjka zdołała odrobić połowę strat po pierwszym w secie breaku. Później już tego nie powtórzyła, przegrała 4:6 i odpadła. A ręce zacierać może Aryna Sabalenka, bo to na nią wpada teraz młoda Amerykanka. Montgomery nie ma nic do stracenia, tak jak rok temu nie miała Mirra Andriejewa. Rewelacyjna Rosjanka, już wtedy po 16. urodzinach, nie dała rady, ale i Białorusinka była w wyższej formie. Mimo wszystko - to ona jednak będzie zdecydowaną faworytką do awansu do czwartej rundy.