Iga Świątek, ewentualnie Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina - tak eksperci widzieli potencjalne triumfatorki tegorocznego Rolanda Garrosa. A za nimi - Coco Gauff i Danielle Collins, przy czym wcześniej obie musiałyby ograć polską obrończynię tytułu. Nazwisko tej ostatniej wzięło się z uwagi na jej kapitalną dyspozycję od połowy marca - dwóch kolejnych wygranych turniejów (Miami, Charleston), ale i świetnej postawy w Madrycie, Rzymie oraz Strasbourgu. Dwa razy znalazła na nią sposób jedynie Sabalenka, ostatnio zaś Madison Keys. Tym większe było zaskoczenie w czwartek, gdy Collins musiała uznać wyższość Olgi Danilović. Niby w Madrycie też toczyły zacięty bój, trwający blisko trzy godziny, a Amerykanka wygrała 10:8 tie-breaka w trzecim secie, ale mimo wszystko. W czwartek faworytka prowadziła 7:6, 5:3 i 30:15, potrzebowała dwóch punktów do awansu. I przegrała to spotkania, czym wprawiła w osłupienie fachowców. Dziś jeszcze "przebiła" ten wyczyn. 27 minut i triumf Donny Vekić. 6:0, tu nie było miejsca na kolejną sensację. A później zaskakujący zwrot Danilović zagrała bowiem o czwartą rundę z Donną Vekić, bałkańskie starcie zapowiadało się początkowo na "szybki wyrok". Chorwatka załatwiła sprawę w pierwszym secie w ledwie 27 minut, nie dała rywalce wygrać nawet jednego gema. W drugim zaś miała break pointa na 3:2, może gdyby wtedy go wygrała, mecz nie miałby aż tak dramatycznego scenariusza. Serbka zaś walczyła, nie rezygnowała, w dziesiątym, a później dwunastym gemie, wywalczyła piłki setowe. I w końcu czwartą z nich wykorzystała, przełamała pierwszy raz Vekić. Losy awansu rozstrzygnęły się więc w trzecim secie, w którym scenariusz był w pewnym sensie zbliżony do tego z meczu Igi Świątek z Naomi Osaką. Chorwacka faworytka szybko przełamała rywalkę, przy stanie 3:1 miała kolejne trzy break-pointy. A Danilović się broniła, często zamęczała rywalkę topspinami, po czym przechodziła do ataku. Wyrównała, a później obroniła sześć break pointów, by przełamać wreszcie Vekić i serwować po awans. Najpierw raz, przy stanie 5:4, a później drugi - 6:5. Chorwatka jednak odpowiedziała tym samym, doszło do tie-breaka, granego do 10 punktów. W nim Vekić wygrywała już 5:2, gdy zegar przy korcie wskazał równe trzy gry. Danilović była aktywniejsza, choć brakowało jej precyzji. Pierwsze prowadzenie objęła przy stanie 8:8, uzyskała piłkę meczową. A za chwilę zakończyła to niesamowite spotkanie, Vekić trafiła w siatkę, po czym Serbka położyła się na korcie. Sama nie dowierzała - po raz trzeci z rzędu przeszła tu kwalifikacje, po raz drugi dotarła po nich do trzeciej rundy. Rok temu na tym etapie zatrzymała ją Ons Jabeur, teraz udało się uzyskać historyczny wynik. O ćwierćfinał Serbka powalczy z lepszą z pary: Markéta Vondroušová - Chloé Paquet.