Gdy rozlosowano drabinki kwalifikacji do czwartego męskiego Mastersa w tym roku, sytuacja Kamila Majchrzaka wydawała się być całkiem przyjemna. Zgodnie z przewidywaniami 29-latek dość pewnie pokonał młodego Amerykanina Darwina Blancha, został jeszcze Duńczyk Elmer Møller. Zawodnik, którego nazwisko niewiele pewnie mówi nawet fanom tenisa. Pod konie zeszłego roku wskoczył do drugiej setki rankingu ATP, miał kiepski okres na kortach twardych, ale gdy tylko mógł z nich przejść na mączkę, poczuł się jak ryba w wodzie. W marcu 21-latek dotarł do finału w Gironie, tam przegrał z Marinem Ciliciem. W zeszłym tygodniu odniósł jeden z największych sukcesów w karierze, wygrywając challengera ATP 125 w Oeiras. Turniej, który został storpedowany przez opady deszczu i od piątku do niedzieli zawodnicy musieli grać codziennie, nawet po dwa mecze. W tych warunkach Møller poradził sobie świetnie, wygrał całą rywalizację w niedzielę, a już w poniedziałek występował na Caja Magica. Tyle że Kamil Majchrzak też ma za sobą bardzo udane przejście z kortów twardych na ziemnych - półfinał ATP 250 w Marrakeszu, później triumf w challengerze ATP 100 w Madrycie, po ograniu w finale tego samego Cilicia - to mówi samo za siebie. Można się więc było spodziewać we wtorek arcyciekawej batalii. I taka ona była. Kwalifikacje Mutua Madrid Open. Kamil Majchrzak walczył z Elmerem Møllerem o główną drabinkę Pierwsze gemy nie miały kompletnie żadnej historii, obaj wygrywali je bardzo łatwo. Pierwsza walka nastąpiła przy stanie 4:4 i podaniu Duńczyka, w kolejnym zaś Møller wywalczył break pointa. Polak obronił go klasyczną akcją "serve&volley", a później dorzucił kolejne dwa punkty. Majchrzak prowadził w samej końcówce 6:5, jego rywal serwował teraz po możliwość gry w tie-breaku. I wtedy nerwy kompletnie go zawiodły. Przy stanie 15-30 popełnił dwa podwójne błędy, one sprawiły radość w obozie Kamila Majchrzaka. Można było wierzyć, że grając już piąty dzień z rzędu Duńczyk zacznie tracić siły. Nic z tego, to sytuacja Polaka zaczęła się komplikować. Miał trzy piłki na skończenie trzeciego gema, a został przełamany. I bezskutecznie próbował odrobić tę stratę do końca seta, choć był o mały włos od wyrównania w dosłownie ostatniej chwili. Prowadził w dziesiątym gemie 40-0, miał trzy break pointy. Gdy Møller nie trafiał pierwszym serwisem, była duża szansa na 5:5. I pojawiła się dwa razy, zwłaszcza przy stanie 30-40. Kamil zagrał returnem za agresywnie, w siatkę. Nie dał sobie szansy. A później przegrał seta 4:6. Dziewiąty gem w trzecim secie, Majchrzak mógł poddać rywala ogromnej presji. Zabrakło niewiele Została więc trzecia partia, jej zwycięzca zapewniał sobie 10 kolejnych punktów do rankingu ATP i blisko 21 tys. euro brutto nagrody. Polak męczył się w swoich gemach serwisowych, Duńczyk wygrywał je dużo łatwiej. Jakby to, że do niedzieli codziennie grał w Portugalii, a w poniedziałek i we wtorek w Madrycie nie robiło na nim wrażenia. Majchrzak bronił dwóch break pointów w trzecim gemie, później trzech - w siódmym. Pomagał mu serwis, chyba jedyna już broń w tym fragmencie meczu. A później przyszedł gem numer dziewięć - i znów stan 15-40. Kamil pierwszego break pointa obronił serwisem, przy drugim Møller odpowiedział crossowym returnem. Skutecznym, bo Polak nie dał rady przerzucić piłki nad siatką. I to był, niestety, kluczowy moment tego spotkania. W każdym secie doszło tylko do jednego przełamania, mimo szans z obu stron. 21-latek z Danii podołał presji, przy swoim serwisie domknął spotkanie. Wygrał 5:7, 6:4, 6:4. Majchrzak w przyszłym tygodniu miał startować w challengerze w Ostrawie. Zmienił jednak plany, wycofał się z turnieju tuż przy polskiej granicy. Na korcie zobaczymy go w kwalifikacjach ATP Masters 1000 w Rzymie. Chyba że w Madrycie będą jeszcze wycofania - Polak może wówczas wskoczyć jako "szczęśliwy przegrany", w grze w wolne miejsca będzie trzeci albo czwarty.