Jeszcze w Strasburgu, na kilka dni przed rozpoczęciem zmagań w Roland Garros Paula Badosa podzieliła się z kibicami radosną nowiną. Reprezentantka Hiszpanii zdradziła, że wreszcie uporała się z problemami zdrowotnymi, przez które zrezygnowała z gry w Madrycie i Rzymie i nie odczuwa bólu. A ten towarzyszył jej przez wiele miesięcy. Z rozgrywkami pożegnała się jednak stosunkowo szybko, bo już w ćwierćfinale. Poległa wówczas z Ludmiłą Samsonową. Losowanie drabinki French Open okazało się dla niej mało szczęśliwe - już w 1. rundzie trafiła na Naomi Osakę. Starcie z Japonką było wyjątkowo zacięte, ale górą wyszła z niego przyjaciółka Aryny Sabalenki. Niespodziewanie problemy sprawiła jej w 1/32 finału również dużo niżej notowana Elena Gabriela Ruse. Do rozstrzygnięcia spotkania potrzebne był aż trzy sety. Koszmarny pierwszy set Badosy. 1:6 w niecałe pół godziny W 3. rundzie Badosa trafiła na Darię Kasatkinę, z którą nigdy nie grało jej się wygodnie. Mimo to kibice nie spodziewali się aż takiej dysproporcji sił pomiędzy tenisistkami w pierwszym secie. Reprezentująca od niedawna Australię zawodniczka już przy drugiej okazji przełamała wyżej notowaną rywalkę i wyszła dość szybko na prowadzenie 3:1. W tym momencie gra Hiszpanki się załamała. Świątek czekała na mecz, a w Kazachstanie poruszenie. Rybakina wysłała ostrzeżenie Dość powiedzieć, że od stanu 0:1 Kasatkina wygrała sześć gemów z rzędu, upokarzając niejako 10. rakietę świata i zrobiła wielki krok w kierunku awansu. Badosa wyglądała na lekko zdekoncentrowaną i wytrąconą z równowagi. Drugi set rozpoczął się dla Kasatkiny jeszcze lepiej. Od razu przełamała przeciwniczkę, dołożyła swój serwis i prowadziła już 2:0. Mogło być nawet 3:0, ale Badosa wykorzystała siódmego brejka i po raz pierwszy przełamała rywalkę. Zamiast 3:0, zrobiło się szybko 2:2. Zryw Badosy w drugim secie nie wystarczył. Spora niespodzianka w Paryżu Drugi set był niezwykle zacięty. Od stanu 2:2 obie tenisistki zaczęły grać w sposób bardziej skoncentrowany. Żadna nie chciała już oddać swojego podania, co mogło oznaczać porażkę w secie. Tak zachował się trener Świątek po jej meczu. Decyzja nie mogła być inna, jest potwierdzenie Kluczowym momentem seta okazał się gem dwunasty. Kasatkina prowadziła już 6:5, a serwowała Badosa. Błyskawicznie zrobiło się jednak 40:0 dla Australijki, wobec czego miała ona aż trzy piłki meczowe. Pierwszą udało się Hiszpance obronić, podobnie zresztą jak i drugą. Do trzech razy sztuka pomyślała jednak zapewne Daria Ksaatkina i w tym momencie domknęła zwycięstwo. Po 93 minutach triumfowała 6:1, 7:5, sprawiając w Paryżu niemałą niespodziankę. Porażka Badosy po tak zaciętej walce w drugiej partii z pewnością zasmuciła jej bliską przyjaciółkę - Arynę Sabalenkę. Ta zmierzy się w niedzielę ze swoją "zmorą" - Amandą Anisimową.