Gdyby Aryna Sabalenka przegrała na Court Suzanne Lenglen z Jil Teichmann, mówilibyśmy zapewne o największej sensacji w tym roku na światowych kortach. Białorusinka celuje w Wielkiego Szlema, którego jeszcze nie ma w swojej kolekcji. I na dobrą sprawę jakichkolwiek komplikacji w realizacji tego planu mogła spodziewać się dopiero w czwartej rundzie, jeśli doszłoby do jej starcia z Amandą Anisimovą. Bo jakoś nie potrafi sobie z nią radzić. Trudno jednak było się spodziewać jakichkolwiek problemów liderki rankingu w drugiej rundzie, gdy na jej drodze stanęła Jil Teichmann. Grały trzy lata temu w Dosze, wtedy dzieliło je 39 miejsc w rankingu, Białorusinka oddała rywalce zaledwie trzy gemy. Teraz w rankingu między nimi jest przepaść, aż 96 pozycji, Szwajcarka w ostatniej chwili załapała się do gry bez kwalifikacji. No i na kortach ziemnych w tym sezonie nie imponowała, polscy kibice mogli oglądać ją w Radomiu, gdy przegrywała w ramach Billie Jean King Cup z Katarzyną Kawą i Eliną Switoliną. I jeszcze jedno - Sabalenka po raz ostatni przegrała mecz z zawodniczką tak nisko notowaną w zeszłym roku w Toronto - rywalką była... Anisimova. Roland Garros 2025. Aryna Sabalenka kontra Jil Teichmann w drugiej rundzie. Sensacyjny początek meczu Pierwszego gema Sabalenka wygrała w dwie minuty do zera, sprawę załatwiła serwisami. Można się było spodziewać tenisowej egzekucji, a tymczasem za moment Teichmann... odpowiedziała tym samym. Mało tego, Szwajcarka poszła za ciosem, zaskoczyła liderkę rankingu. Stała daleko za linią końcową, odbijała potężne uderzenia, dodawała jeszcze trochę do ich mocy. I tego chyba Aryna się nie spodziewała. Teichmann wywalczyła cztery break pointy, tego ostatniego w końcu wykorzystała. Przełamała rywalkę, a za chwilę podwyższyła na 3:1. Uzyskała serię ośmiu punktów z rzędu, co dało jej prowadzenie 3:1 i 30-0, przy podaniu Aryny. I wtedy role się odwróciły. Sabalenka nic w swojej grze nie zmieniała, może poza tym, że starała się jednak uderzać nieco dalej od linii, by zmniejszyć ryzyko. Siła wciąż jednak była potężna, a Szwajcarka, jak gdyby nigdy nic, te piłki odbijała. I po podwójnym błędzie serwisowym zawodniczki z Mińska miała nawet break pointa na 4:3. Mało tego, była blisko wykorzystania go, ale Sabalenka świetnie zachowała się blisko siatki. I jednak w dużych bólach Aryna zdołała wygrać tego arcytrudnego gema, to ona objęła prowadzenie 4:3. Iga Świątek poznała rywalkę w trzeciej rundzie Roland Garros. Pogromczyni Kostiuk za burtą Z dalszego przebiegu spotkania można śmiało powiedzieć, że był to kluczowy moment tego starcia. Sabalenka odzyskała dużo pewności w swojej grze, choć Teichmann cały czas starała się odpowiadać wyjątkowo mocno. Ciężko pracowała na sukces, dużo biegała, ale jednak umiejętności były po stronie jej rywalki. Świetnym slajsem Aryna zapisała piątego gema na swoim koncie, a za moment dołożyła szóstego w secie. Nie na skutego błędów rywalki, ale swojej już mistrzowskiej postawy. Mogła w tym momencie imponować. Po 49 minutach było więc 6:3 na Court Suzanne Lenglen, ale widzowie na trybunach z pewnością nie mogli narzekać na jakość tego starcia. Tyle że druga partia była już jednak zupełnie inna. Sabalenka grała na luzie, a Teichmann nie była w stanie aż tak szybko przemieszczać się po korcie. Przegrała cztery pierwsze gemy, było po meczu. A gdy Jil w końcu zdobyła punkt na 1:4, cieszyła się jakby wygrała coś więcej. Miała świadomość, że uniknie bajgla. I uniknęła, ale przegrała 3:6, 1:6 - po 79 minutach gry. Sabalenka zagra w trzeciej rundzie z Olgą Danilović z Serbii, która ograła w środę Danielle Collins.