Dwa miesiące temu obie zawodniczki dzieliło nieco ponad 100 miejsc w rankingu WTA, dziś ta różnica jest mniejsza - 69 pozycji. Wciąż więc Darja Semenistaja była jednak formalnie faworytką. We wrześniu Katarzyna Kawa złapała znakomitą formę, w challengerach w Bari i Lublanie docierała do ćwiercfinałów, ogrywała wyżej klasyfikowane rywalki. W Parmie przeszła samą siebie, bo wygrana z Semenistają 6:1, 6:3 była jedną z trzech takich "niespodzianek". 31-letnia Polka dopiero w półfinale uległa Annie Karolinie Schmiedlovej, choć też po zaciętym spotkaniu. A przecież wcześniej musiała przebijać się przez kwalifikacje! Katarzyna Kawa ma ważny cel - chce uzyskać prawo gry w kwalifikacjach Australian Open Jakby tego było mało, w Monastyrze Polka pokonała 38. rakietę świata, Martinę Trevisan. Później był kolejny turniej na kortach twardych (ćwierćfinał w Poitiers), występ w deblu w starciu z Kanadą i Hiszpanią w Billie Jean King Cup (porażka w pierwszym wspólnie z Weroniką Falkowską, wygrana w drugim razem z Martyną Kubką) i teraz wreszcie powrót na korty ziemne. A na nich Kawa radziła sobie przecież wyśmienicie. Wybrała turniej w Walencji, o dużej puli nagród (100 tys. dolarów), czyli kuszący te zawodniczki, które nie zakończyły jeszcze sezonu. Głównie to tenisistki walczące albo o miejsce w czołowej setce rankingu WTA, dające szansę gry w styczniu w turnieju głównym Australian Open, albo - tak jak Kawa - próbujące dostać się przynajmniej do kwalifikacji pierwszego Szlema w 2024 roku. Polka jest zaś bliska tego celu, ewentualny dobry występ na wschodzie Hiszpanii mógłby jej to już zagwarantować. Fatalny początek, set przegrany do zera. Pierwszy "bajgiel" od marca Losowanie nie było z jednej strony zbyt udane dla Kawy, bo trafiła na rozstawioną z siódemką Semenistaję. Z drugiej jednak - to Łotyszka musiała pamiętać porażkę sprzed ośmiu tygodni. Polka źle zaczęła to starcie, od razu została przełamana, później drugi raz, następnie - trzeci. Sama też miała okazje na odwrócenie sytuacji, choćby dwie w czwartym gemie, ale ich nie wykorzystała. W pięknej pogodzie, w Walencji świeciło słońce, Łotyszka grała po prostu dokładniej, popełniała mniej błędów. Seta wygrała do zera w zaledwie 23 minuty - wiele wskazywało, że tym razem faworytka skutecznie się zrewanżuje doświadczonej rywalce. Kawa bowiem rzadko przegrywa tak wyraźnie - ostatni raz nie wygrała ani jednego gema w całej partii na początku marca - w pojedynku z Wiktoriją Tomową w Trnawie. Drugi set był kluczowy. Rozstawiona Łotyszka przegrała i... została "złamana" Tyle że po krótkiej przerwie w Polkę wstąpiły jakby nowe moce. To ona zaczęła rywalkę "gonić" po korcie, wreszcie jej dość ofensywna gra przynosiła efekty. W bardzo długim trzecim gemie Kawa w końcu zdołała przełamać przeciwniczkę, znalazła się w lepszej sytuacji. To był kluczowy set, bo Semenistaja odzyskała jeszcze nadzieję na sukces, też wywalczyła breaka, ale za moment została skontrowana. I tego atutu Polka już z rąk nie wypuściła. Wygrała partię 6:3 - "psychicznie" złamała rywalkę. Było to widać w ostatniej partii, w której Łotyszka popełniała już błąd za błędem, często posyłała piłkę w siatkę. Łotyszka wygrała tylko pierwszego gema, przegrała zaś sześć kolejnych. I to Polka cieszyła się z awansu i punktów do rankingu. W drugiej rundzie jej rywalką będzie notowana dopiero w dziewiątej setce rankingu Hiszpanka Ariana Geerlings - 18-latka w Walencji gra dzięki dzikiej karcie. Jeśli Kawa wygra, awansuje w okolice dwusetnej pozycji w rankingu. Prawdziwym wyzwaniem może stać się w walce o półfinał Egipcjanka Mayar Sherif - 59. rakieta świata, w turnieju rozstawiona z jedynką. Turniej ITF W100 w Walencji (korty ziemne). Pierwsza runda singla Katarzyna Kawa (Polska) - Darja Semenistaja (Łotwa, 7) 0:6, 6:3, 6:1.