Dla Magdy Linette i Magdaleny Fręch turniej rangi WTA 500 w Strasburgu był ostatnim sprawdzianem formy przed wielkoszlemowym Roland Garros. Lepiej w tym "teście" wypadła pierwsza z wymienionych. Półfinalistka ubiegłorocznego Australian Open najpierw ograła Soranę Cirsteę, a później poradziła sobie z wyżej notowaną Jekatiną Aleksandrową. Odpadła dopiero po ćwierćfinałowym starciu z Madison Keys. Fręch z kolei na inaugurację turnieju wyeliminowała Sloane Stephens, ale już w drugiej rudzie musiała uznać wyższość Markety Vondrousovej. Polka "postawiła się" rywalce tylko w pierwszym secie, który wygrała 7:5. Dwie kolejne partie padły łupem mistrzyni Wimbledonu, a Fręch zdołała ugrać zaledwie jednego gema. Czeszka, która jest obecnie notowana na szóstym miejscu w rankingu WTA, do turnieju przystąpiła rozstawiona z "jedynką". I już w ćwierćfinałowym starciu z Anheliną Kalininą potwierdziła, że jest światowej klasy zawodniczką. Chociaż Ukrainka już na samym początku meczu dwukrotnie przełamała Vondrousovą, to ta była w stanie odwrócić losy partii - od stanu 0:4 trzy razy odpowiedziała przełamaniem powrotnym i prowadziła już 5:4. Później wprawdzie ponownie straciła serwis, ale w końcówce ponownie była górą, ostatecznie wygrywając 7:5. Zaraz Roland Garros, a tu takie wieści o Polce. Czekała tylko na wyniki badań Marketa Vondrousova znowu pod ścianą. Tym razem nie wyszła z opresji Początek drugiej partii przebiegał bardzo podobnie. Kalinina pewnie wygrała gema przy własnym podaniu, później przełamała rywalkę, a przy kolejnym serwisie obroniła aż trzy break pointy i podwyższyła prowadzenie na 3:0. Tym razem Czeszka nie zdołała już wyjść z opresji - wprawdzie raz odpowiedziała przełamaniem powrotnym, a w ostatnim gemie nawet wypracowała trzy break pointy, ale to i tak było za mało na rozpędzoną Ukrainkę. Kalinina wygrała 6:3 i wyraźnie podbudowana przystąpiła do trzeciej partii. Kalinina zresztą coraz pewniej prezentowała się na korcie, co też przekładało się na wydarzenia na korcie. Podobnie jak w dwóch poprzednich setach, również na początku trzeciego Czeszka wyglądała z kolei na pogubioną. A gdy popełniła jedenasty w meczu podwójny błąd serwisowy, na tablicy wyników pojawił się rezultat 3:0 dla rywalki. Ukrainka dalej dominowała, chociaż momentami grała zbyt nerwowo. Tak było w czwartym gemie, kiedy kilkukrotnie chciała za szybko skończyć akcję, co skutkowało niedokładnymi zagraniami. To była woda na młyn Vondrousovej, która wykorzystała proste błędy rywalki i ją przełamała. A później poszła za ciosem i obroniła serwis, doprowadzając do stanu 2:3. Końcówka seta należała jednak już do Kalininy - Ukrainka wygrała gema przy własnym podaniu, później przełamała rywalkę i przy stanie 5:2 serwowała po zwycięstwo i awans. I postawiła "kropkę nad i", wygrywając seta 6:2, cały mecz 2:1 (5:7, 6:3, 6:2) i awansując do półfinału, w którym zagra z Danielle Collins. Finalistka Roland Garros zaczęła mówić o Idze Świątek. I nagle wypaliła. "Gra jak facet"