43 dni temu w trzeciej rundzie turnieju w Indian Wells Hubert Hurkacz gładko przegrał z Alexem De Minaurem 4:6, 0:6 - był to jego ostatni pojedynek w tym sezonie. Polak doznał kontuzji pleców, tak przynamniej później tłumaczył, wypadł z rywalizacji dwóch Mastersach ATP 1000 (Miami, Monte Carlo), wycofał się też z gry w Monachium (ATP 500). Stracił sporo punktów zdobytych w poprzednim sezonie, a nie ma gwarancji, że uda mu się też obronić wyniki w Madrycie (czwarta runda), Rzymie (ćwierćfinał) i Paryżu (czwarta runda). Bez tego trudno zaś będzie o dobrą pozycję wyjściową podczas zmagań na trawie. Mało tego, "Hubi" może nie być rozstawiony podczas Wimbledonu. ATP Masters 1000 Mutua Madrid Open. Hubert Hurkacz jeszcze rozstawiony w stolicy Hiszpanii To jednak obecnie dość bliska przyszłość, ważniejsze jest, aby najlepszy polski tenisista zdrowy mógł znów już teraz grać ze światową czołówką. Kilka dni temu 28-letni zawodnik napisał: "Krok za krokiem. Coraz bliżej. Kort wzywa!", co może oznaczać, że jest już gotowy do gry w Madrycie. Z racji swojego rozstawienia, ma numer 27 w drabince, Polak nie musi grać w pierwszej rundzie. W drugiej zaś zmierzy się z lepszym z pary: Benjamin Bonzi (Francja) - Marin Cilić (Chorwacja). Dużo bardziej znany jest ten ostatni, były mistrz US Open, ale Chorwat balansuje obecnie na pograniczu pierwszej i drugiej setki rankingu. O ile z Bonzim Hubert ma bilans 2:0, to z Ciliciem - 0:3. A jeśli tę przeszkodę uda się pokonać, w kolejnej rundzie czekać będzie już zapewne rozstawiony z trójką Amerykanin Taylor Fritz. A to dla Polaka rywal ostatnio za mocny, przekonaliśmy się o tym choćby w pechowym finale United Cup czy rok temu w Madrycie. Wtedy jednak spotkali się ze sobą o jedną rundę później. Z Madrytu Hurkacz przeniesie się do Rzymu. I właśnie z tym turniejem pośrednio związana jest dość radykalna decyzja, na którą zdecydował się wrocławianin. ATP i WTA często dają bowiem zawodnikom i zawodniczkom możliwość, by zgłaszać się dodatkowo do mniejszych turniejów, które odbywają się w drugim tygodniu Mastersów. U pań zwykle są to zawody WTA 125, u panów zaś - challengery ATP. Hubert Hurkacz zgłoszony do challengera Piemonte Open Intesa Sanpaolo w Turynie. W trakcie rywalizacji ATP 1000 w Rzymie Hurkacz z takiej możliwości właśnie skorzystał - wyraził chęć gry w challengerze ATP 175 w Turynie, od 12 maja. Gdyby więc odpadł w drugiej albo trzeciej rundzie zmagań na Foro Italico, może zyskać dodatkową możliwość gry w stolicy Piemontu. To ważne z dwóch powodów: Polak szukać będzie teraz dodatkowej możliwości gry, bo z pewnością przez półtora miesiąca trochę "zardzewiał". A po drugie - to ostatnia możliwość uzyskania punktów przed losowaniem drabinki Roland Garros. Hurkacz zaś może balansować na granicy rozstawienia. W Turynie na liście startowej jest jeszcze dwóch zawodników z TOP 50 rankingu - Lorenzo Sonego (ATP 43) i Luciano Darderi (ATP 46). Są też specjaliści od mączki (Tomas Martin Etcheverry, Mariano Navone) czy nieobliczalny Kazach Aleksander Bublik. Aby zrozumieć, jak zapewne trudną dla siebie decyzją podjął Polak, wystarczy spojrzeć na historię: po raz ostatnia grał w challengerze ATP latem 2019 roku w Poznaniu. Wtedy dotarł do półfinału, przegrał w nim 4:6, 4:6 z 18-letniem Niemcem Rudolfem Mollekerem. Jeśli jednak "Hubi" w Rzymie spisze się tak jak rok temu, czego Polakowi można życzyć, do Turynu nie pojedzie. Nie będzie już musiał. W tygodniu poprzedzającym Roland Garros Hurkacz ma w planach jeszcze jeden start - w ATP 250 w Genewie. Ten występ nie będzie się już jednak wliczał do rozstawienia w Paryżu.