W zeszłym roku, aż do późnej jesieni, Hubert Hurkacz miał pewne miejsce w najlepszej dziesiątce rankingu ATP, latem wskoczył nawet na rekordową w karierze szóstą pozycję. Już po fatalnym w skutkach Wimbledonie, gdy w drugiej rundzie, w meczu z Arthurem Filsem, doznał kontuzji kolana. A to wykluczyło go z występu w olimpijskich zmaganiach, m.in. w mikście z Igą Świątek. "Hubi" wrócił wtedy po kilku tygodniach na kort, wgrywał nawet pojedyncze spotkania w Kanadzie, USA i Japonii, ale i tak odczuwał spory dyskomfort. Wycofywał się z niektórych turniejów, choćby z Szanghaju, gdzie miał bronić trofeum. Zima dała jednak nadzieję, że największe problemy już za wrocławianinem. Dobre występy w końcowej fazie United Cup, świetny turniej w Rotterdamie i zażarta walka o zwycięstwo w półfinale z Carlosem Alcarazem. To dawało nadzieję, że wiosną zobaczymy już Hurkacza z pierwszej połowy zeszłego roku. Aż przyszła przykra porażka 4:6, 0:6 w Indian Wells z Alexem De Minaurem, a później kolejne wycofania z turniejów rangi 1000, z powodu urazu placów. Takich turniejów, w których można odbić się w rankingu, ale też spaść, gdy się w nich nie gra. Hubert Hurkacz nie zagra w ATP 500 w Monachium. Kolejna rezygnacja Polaka To drugie dotyczyło Hurkacza, Polak jest dziś w rankingu ATP na 26. pozycji, najniżej od czterech lat. A w najbliższy poniedziałek, gdy zostaną doliczone punkty za trwający Masters w Monte Carlo, spadnie jeszcze o co najmniej dwie pozycje. Albo i więcej, bo dość szybko minąć go mogą Alejandro Tabilo, sensacyjny pogromca Novaka Djokovicia, a także Matteo Berrettini, który z kolei uporał się z "jedynką" w tym turnieju - Alexandrem Zverevem. A w poniedziałek 21 kwietnia ranking Polaka znów zapewne spadnie - wszystko za sprawą jego decyzji dotyczącej startu w Monachium. "Hubi" byłby w stolicy Bawarii rozstawiony, ale zrezygnował z gry. Podobnie jak Amerykanin Taylor Fritz (ATP 4) i Chińczyk Zhizhen Zhang, pogromca Polaka z Marsylii. Polak odniósł się do swojej decyzji w mediach społecznościowych. Zaznaczył, że w ostatnim czasie ciężko pracował i widzi już efekty tej pracy. Miejmy nadzieję, że ten moment nastąpi tuż po świętach, gdy ruszy łączony turniej - ATP i WTA - w Madrycie. Rok temu Polak dotarł w nim do czwartej rundy, przegrał wtedy z Fritzem. A później zagrał w ćwierćfinale w Rzymie. Mniej optymistyczne jest to, że "Hubi" stracił szansę na obronę punktów wywalczonych na mączce rok temu, gdy triumfował w ATP 250 w Estoril, a w Monte Carlo był w trzeciej rundzie. Jeśli odejmiemy punkty wywalczone rok temu w turniejach poprzedzających Roland Garros, to Polak na wirtualnej liście ATP z 19 maja 2025 roku (wtedy decydować się będą rozstawienia we French Open) zajmuje 31. pozycję. Jest więc na granicy, a rywale mają minimalne straty. Jeśli wróci do gry w stolicy Hiszpanii, to będzie miał dwa turnieje, by zapewnić sobie lepszą ścieżkę w Paryżu.