Hubert Hurkacz zapewne będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o kończącym się powoli sezonie. Polak nie odegrał kluczowej roli w żadnym Wielkim Szlemie, wypadł z czołowej dziesiątki zestawienia ATP oraz opuścił igrzyska olimpijskie w Paryżu. Słabsze wyniki to nie efekt gorszej dyspozycji sportowej. Wrocławianina skutecznie zatrzymał poważny uraz, jaki ten odniósł podczas zmagań w stolicy Wielkiej Brytanii. Na Wimbledonie co niektórzy widzieli naszego rodaka nawet w czołowej czwórce. Summa summarum nie przeszedł drugiej rundy. W starciu z Arthurem Filsem główny bohater tekstu poważnie uszkodził kolano. Już sam upadek wyglądał boleśnie, pomimo że sportowiec wstał i próbował kontynuować grę. Następnie rozpoczęła się walka z czasem związana z szybkim transportem do szpitala. W nim niestety wydarzyły się kolejne przykre chwile, o czym zawodnik ze szczegółami opowiedział w rozmowie z "Wyborcza.pl". Podczas gdy kibice martwili się występem Huberta Hurkacza w igrzyskach olimpijskich, on sam myślał nad swoją sportową przyszłością. "Natychmiast po meczu pojechaliśmy na badania. Kolano zaczęło puchnąć. Obraz rezonansu wyglądał tak źle, że przez sekundę pomyślałem: "Kurczę, co ja jeszcze umiem robić poza tenisem?". Pierwsze diagnozy mówiły o konieczności wycięcia sporej części łąkotki lub zszyciu rozerwanych części, co - o czym już wiedziałem - jest również dramatyczną informacją. Ale w następnej sekundzie już robiłem plan, żeby móc wrócić na kort" - opowiedział ze szczegółami Radosławowi Leniarskiemu oraz Dariuszowi Wołowskiemu. Hubert Hurkacz wciąż nie wrócił do formy sprzed kontuzji. To nie koniec jego walki Dalsza część historii jest znana. Najlepszy polski tenisista przeszedł operację, wrócił do gry, lecz nie prezentował takiego poziomu jak wcześniej. Efekt? Spadek poza pierwszą dziesiątkę zestawienia ATP. Ostatnio o 27-latku słychać głównie z powodu wycofywania się z turniejów. "Emocjonalnie był to dla mnie trudny czas. Nie wiedziałem, czy wrócę do gry. Nie wiedziałem, kiedy wrócę. Byłem zdeterminowany, ale nikt niczego nie mógł mi zagwarantować. Obawiałem się, że stanie się to dopiero w przyszłym roku. Nie miałem pojęcia, jaki osiągnę poziom sprawności ani ile czasu to wszystko zajmie. Kocham tenis i chcę grać. Mam znacznie wyższe ambicje niż to, co osiągnąłem do tej pory" - zaznaczył nasz rodak w późniejszym fragmencie wywiadu. Oby nadchodząca przerwa zadziałała na niego pozytywnie i jeszcze nie raz przypomniał on o sobie kibicom z całego świata. Najbliższym celem będzie zapewne powrót do TOP 10 ATP.