Gdyby nie pechowy uraz w meczu drugiej rundy Wimbledonu z Arthurem Filsem, całego zamieszania wokół Huberta Hurkacza by nie było. Zagrałby w turnieju olimpijskim, wspólnie z Igą Świątek pewnie by powalczył o medal w mikście. A później, w normalnej formie, pokazałby się z lepszej strony w US Open, nie zrezygnowałby z turniejów w Szanghaju czy Bazylei. I pewnie powalczyłby o miejsce w ATP Finals w Turynie. Kontuzja w Londynie, a później zabieg usunięcia łąkotki sprawiły, że wszystko potoczyło się inaczej. Hubert Hurkacz był tenisistą z największą liczbą asów w 2023 roku. W obecnym sezonie też bardzo długo prowadził. Kres przyszedł w Paryżu Po niezbyt udanych turniejach w Tokio "Hubi" wrócił do Polski. Wciąż bez trenera, bo podczas US Open rozstał się z Criagiem Boyntonem. Po niemal pięciu tygodniach ruszył na podbój Paryża, ale także i po to, by obronić prowadzenie na liście zawodników, którzy w tym roku posłali najwięcej asów. A to specjalność zakładu 27-latka z Wrocławia. W 2023 roku bezpośrednim serwisem zaskoczył rywali aż 1031 razy, drugi w tym rankingu Taylor Fritz miał 692 asy. Polak zaliczył czterocyfrową wartość jako pierwszy od 2019 roku i 1032 asów Johna Isnera. W tym roku też zapewne wygrałby tu rywalizację, gdyby nie kontuzja podczas Wimbledonu. Nawet gdyby miał wtedy przegrać z Filsem, bo toczyli zaciętego tie-breaka w czwartej partii, przy prowadzeniu Francuza 2:1. Od tamtego Wimbledonu Hurkacz dodał 117 asów, 26 w Montrealu, 30 w Cincinnati, 33 w Nowym Jorku i 28 w Tokio. Na starcie Mastersa w Bercy miał ich 730 - o 19 więcej od drugiego Alexandra Zvereva i o 51 więcej od trzeciego Fritza. Zapewne wysoko w tej klasyfikacji byłby też rewelacyjny Giovanni Mpetshi Perricard, ale od w pierwszej części sezonu sporo grał w challengerach. Alexander Zverev już wyprzedził Hurkacza. W sobotę może minąć Alcaraza - w najbardziej prestiżowym rankingu Niestety, turniej w Paryżu nie ułożył się po myśli Polaka, wyraźnie przegrał już wtorkowy pierwszy pojedynek z Alexem Michelsenem, w zaledwie 51 minut. Dodał sześć asów - jak na swoje możliwości, niewiele. A Zverev od razu zaczął pogoń - w meczu z Tallonem Griekspoorem zaliczył 9 asów, Filsa zaskoczył serwisem 16 razy - już zrównał się w łącznej liczbie z Hurkaczem. Dziś w meczu ze Stefanosem Tsitsipasem rozwiał te wątpliwości kolejnymi dziewięcioma asami, do tego dołożył zwycięstwo 7:5, 6:4. W sobotę z Holgerem Rune nie tylko będzie rywalizował o miejsce w finale, ale też o pozycję numer dwa w światowym rankingu. Bo jeśli wygra, wyprzedzi Carlosa Alcaraza. A później najlepszych czekają jeszcze zmagania w finale sezonu w Turynie.