Hubert Hurkacz doznał kontuzji prawego kolana na początku lipca, w trakcie Wimbledonu. Zdiagnozowano uszkodzenie łąkotki i zalecono zabieg operacyjny. Najlepszy polski tenisista położył się pod skalpel, co oznaczało absencję w igrzyskach olimpijskich. Rehabilitacja wrocławianina przebiegała błyskawicznie. Już pięć tygodni później przystąpił do turnieju w Montrealu, a zaraz potem zagrał w Cincinnati. W obu imprezach rangi Masters 1000 dotarł do ćwierćfinału. Fatalne sceny, krecz Huberta Hurkacza. Dramat Polaka, natychmiastowa reakcja rywala Wszystko już jasne. Hubert Hurkacz nie rezygnuje ze startu w US Open W nocy z soboty na niedzielę "Hubi" potykał się w Cincinnati z Francesem Tiafoe. Po pierwszym secie skreczował. Z jakiego powodu? Ruszyła fala domysłów. Plecy, łydka, kolano - tak spekulowano. Najbardziej niepokojącym wariantem wydawały się kłopoty z operowanym niedawno stawem kolanowym. Obawy te rozwiał lekarz Bartłomiej Kacprzak, który przeprowadzał zabieg. W rozmowie z WP Sportowe Fakty zapewnił, że Hubert "do końca swojej kariery nie powinien odczuwać żadnego dyskomfortu związanego z zabiegiem, jeśli będzie wykonywał określone działania". - To podobnie jak ze szczotkowaniem zębów po wizycie u stomatologa. Jeśli dentysta je naprawi, nadal myje się je rano i wieczorem. To dlaczego kolano, bark czy kostka mają być brudne i śmierdzące? Nasze ciało się zużywa, jak wszystko. Jest zaprogramowane na 85 lat życia. Jeśli je eksploatujemy, podzespoły się zużywają. Przeglądy, regularny serwis i dbanie o siebie pozwalają całe życie przejechać bez napraw - tłumaczy obrazowo Kacprzak. Okazało się, że 27-latek ma problem z łydką. Nie na tyle jednak poważny, by rezygnować ze startu w najbliższym turnieju wielkoszlemowym. "Cincinnati, dziękuję i do zobaczenia! Zmierzyłem się z wyzwaniami, ale to wszystko część mojej drogi. Widzimy się na US Open" - to treść instagramowego posta zamieszczonego przez Hurkacza w poniedziałkowe popołudnie. Tegoroczna edycja US Open odbędzie się w dniach 26 sierpnia - 8 września.