Hurkacz pochodził do starcia ćwierćfinałowego po czwartkowym zwycięstwie nad Janem Choinskim (7:6, 6:4). Z kolei Llamas Ruiz po drodze musiał wygrać cztery mecze - dwa w kwalifikacjach oraz kolejne dwa już w drabince głównej. Co ciekawe, Hiszpan dwukrotnie mierzył się z Davidem Jordą Sanchisem: w finale wspomnianych kwalifikacji i w drugiej rundzie pełnoprawnej imprezy. 21-latek pokazywał paletę swoich umiejętności od samego początku. W trzecim gemie wypracował sobie aż cztery break pointy, imponował skutecznymi slajsami i "zamaskowanymi" drop shotami. W kluczowym momencie "Hubi" zagrał jednak dwie bardzo dobre akcje serwis + wolej, dzięki czemu uniknął utraty podania. Llamas Ruiz - Hurkacz. Tie-break w pierwszym secie Mijały kolejne wymiany, a nie było widać przełamania, co sugerowało konieczność rozegrania tie-breaka. Serwujący wygrywali gemy bez większych problemów, nie było nawet mowy o grze na przewagi. Dopiero w jedenastym Llamas Ruiz miał następną szansę na uzyskanie przewagi nad naszym rodakiem, ale ponownie jej nie wykorzystał. Przy wyniku 5:6 wrocławianin podniósł w końcu poziom gry przy returnie, zaskakując oponenta. Miał setbola, ale nie postawił kropki nad "i". Po chwili okazało się, że w 11. meczu z rzędu Hurkacza będzie potrzebny właśnie tie-break (jego 18. w tym sezonie). "Hubi" rozpoczął go od dobrego forhendu na linię końcową, rywal nie dał rady odpowiedzieć celnie. Druga piłka przyniosła długą wymianę, Polak przyspieszył płaską piłkę, ale posłał ją w niewielki aut. Następnie Llamas Ruiz dzięki lobowi wyszedł na prowadzenie 2-1, ale bez mini-breaka. Hurkacz także nie popełniał błędów i nie "zrażał się heroiczną postawą w defensywie swojego przeciwnika. Na zmianę stron schodził z prowadzeniem 4-2 dzięki wspaniałemu returnowi wzdłuż linii bocznej. Niespodziewanie przy rezultacie 5-2 wrocławianin stracił przewagę dwóch mini-breaków, ale po chwili Llamas także dwukrotnie nie podtrzymał swojego serwisu, czego skutkiem było zwycięstwo w secie dla faworyta. Hiszpan w ostatniej wymianie znowu zagrał skrót, ale nie po raz pierwszy w tym spotkaniu zatrzymał się na siatce. Wydaje się, że musi nad tym elementem popracować, choć w pierwszych minutach rywalizacji wydawało się, że ma je opanowane w stopniu doskonałym. Druga partia mogła źle się zacząć dla "Hubiego", którzy przegrał każdą z pierwszych sześciu piłek. Llamas Ruiz po raz kolejny na wczesnym etapie seta miał trzy szanse na przełamanie, ale znów wypuścił je z rąk. Gra drop shotami w dalszym ciągu sprawiała mu problemy, a nasz rodak nie miał żadnych problemów z grą na bliskim dystansie. Przebieg wydarzeń był podobny do tego z pierwszego seta - po pierwszych break pointach nastąpiła "posucha", w której zawodnik returnujący nie był w stanie choć otrzeć się o breaka. W końcu udało się ją przerwać. Hurkacz w najlepszym możliwym momencie olśnił najpierw świetnym returnem, a w kolejnej wymianie mocnym bekhendem. Zrobiło się 0:30, a po chwili 15:40. Polak wiedział, że jeśli wygra tego gema, to dwie minuty później, już po przerwie będzie "podawał na mecz". Tak też się stało. Nie miał kłopotów z "domknięciem" meczu i mógł świętować awans do półfinału. Zagra w nim z Chilijczykiem Cristianem Garinem (112. ATP) lub Portugalczykiem Nuno Borgesem (62.) Po meczu Hurkacz podzielił się swoimi spostrzeżeniami na temat przebiegu spotkania i nie krył radości z faktu, że coraz lepiej prezentuje się na mączce. "Bardzo się cieszę z mojego pierwszego półfinału na mączce. Myślę, że to był niezły mecz w moim wykonaniu. Z gema na gem, szczeglnie pod koniec pierwszego seta i pod koniec drugiego czułem się już lepiej na korcie. Więc na pewno dużo mi to da i liczę na to, że jutro będziesz jeszcze lepiej. Dziękuję wszystkim za wsparcie!" - mówił Polak.