Jeszcze nieco ponad rok temu Zhang grał w polskim challengerze w Kozerkach niedaleko Warszawy. Był tak mało znany, że organizatorzy jego mecze wyznaczali gdzieś na bocznych kortach. W Szanghaju gra na korcie centralnym i to przy niemal pełnej hali. W Chinach jest już wielką gwiazdą. Iga Świątek nie zagra w reprezentacji. Kto zastąpi wiceliderkę WTA? Przewaga Hurkacza, ale znów tie-break Publiczność zachowywała się przykładnie, podobnie jak ugrzeczniony rywal. Wsparcie dla Zhenga było jednak ogromne, zwłaszcza w momentach gdy wygrywał najważniejsze punkty lub popisywał się widowiskowymi zagraniami, a tych nie brakowało. To bardzo solidny zawodnik, imponujący backhandem po linii, z niezłym serwisiem. Ale w pierwszym secie Hurkacz bez zarzutu wywiązał się z roli faworyta i również pokazywał wiele ze swoich atutów. Cały czas był bliżej przełamania serwisu rywala. Break pointa miał już w drugim gemie, a potem w ósmym. Było coś w grze Polaka, co dawało nadzieje na szybsze zwycięstwo, ale set zakończył się tie-breakiem, 51. w sezonie. Zaczęło się od 2:0 dla Zhanga, ale Chińczyk popełniał zbyt dużo błędów, szczególnie z forhendu. Hurkacz odrobił stratę z nawiązką i było 4:2, a potem 5:3 i 6:4. Pierwszego z setboli rywal obronił asem serwisowym, a punkt na 6:6 Hurkacz stracił po błędzie. Jednak Zhang nie wytrzymał presji i stracił dwa kolejne punkty i seta. Co za końcówka drugiego seta. Wściekły Hurkacz rzuca rakietą Drugi set rozpoczął jednak z większą energią. Był wyraźnie lepszy, żądny rewanżu. Wygrał pewnie trzy pierwsze gemy. Hurkacz odpowiedział opanowaniem i swoją konsekwentną grą i pewnością siebie wyrównał na 3:3. Po wygraniu swojego gema serwisowego, seria niewymuszonych błędów Polaka ponownie dała przełamanie Chińczykowi. Wygrywał 5:3 i podawał. W tym momencie można było zobaczyć Hurkacza jakiego się zazwyczaj nie widzi. Najpierw się wściekł, gdy wyrzucił w aut piłkę na 40:15. Rozzłoszczony walnął rakietą o kort. Ale przy 30:30 to Polak zagrał dwa punkty na wagę odłamania. Schodząc na przerwę wykrzyczał coś na całą halę. Wściekły i reagujący niemal jak Djoković Hurkacz to doprawdy rzadki widok. Ale tej pozytywnej energii wrocławianin nie zdołał przekuć w zwycięską serię. Był to moment w którym słabiej serwował, na dodatek dziwaczna decyzja sędziego (Hurkacz twierdził, że wcześniej poprosił o challenge niż został wywołany aut i chyba miał rację) sprawiła, że Zhang prowadził 40:15. Miał dwa setbole i drugiego wykorzystał. Polak ponownie rzucił rakietę. Był naprawdę wściekły i trudno się dziwić. W drugim secie dał się przełamać aż trzykrotnie. 52. tie-break Hurkacza w sezonie W trzecim secie nie było już takich zwrotów akcji, nie doszło do przełamań. Zhang nadal był jednak groźny mimo tego, że poprosił o przerwę medyczną. Fizjoterapeuta masował mu plecy. Hurkacz znacznie poprawił serwis. Miał 79-procentową trafność podania, po pierwszym zdobył 92 procent punktów, a po drugim 100 procent. Nadal był jednak bardziej defensywny niż ofensywny. Brakowało mu odwagi. Musiał więc przystąpić do kolejnego tie-breaka. Rozegrał go na własnych warunkach. Pewnie serwował, kilka razy zaatakował i wygrał 7:4. Prosta droga do półfinału? W Szanghaju polski tenisista pokonał w drugiej rundzie Australijczyka Thanasiego Kokkinakisa 7:6 (5), 6:4, a w trzeciej Tajwańczyka Yu Hsiou Hsu 6:3, 6:4. W ćwierćfinale spotka się z Fabianem Marozsanem (91. ATP). Oczywisty półfinał? Niekoniecznie. Węgier jest pogromcą faworytów. W tym turnieju pokonał Aleksa de Minaura i Caspera Ruuda. W maju w Rzymie ograł Carlosa Alcaraza. Jest nieobliczalny. Tak czy inaczej Hurkacz na sytuację w swojej części drabinki nie może narzekać. Z rozstawionych zawodników wypadli z niej Holger Rune (nr 3) i Lorenzo Musetti (nr 17). Wypada to wykorzystać. Olgierd Kwiatkowski IV runda turnieju ATP 1000 w Szanghaju (pula nagród 8,8 mln dol.) Hubert Hurkacz (Polska, 16) - Zhizhen Zhang (Chiny) 7:6 (6), 4:6, 7:6 (4)