Ten mecz nie zawiódł oczekiwań. Długo brakowało może w nim długich i morderczych wymian, ale jeśli się pojawiały, to przyśpieszały tętno obojętnie kto komu kibicował. Obaj zawodnicy, będący ostatnio w wysokiej formie (Serb jesienią wygrał w Paryżu, Sinner - w Wiedniu i Pekinie) potwierdzili wielką tenisową klasę. Stworzyli wspaniałe widowisko. Hurkacz zagra z Djokoviciem na ATP Finals. Niestety są też złe wieści Zimna krew Jannika Sinnera w końcówce I seta Po pierwszych piłkach trudno były wskazać potencjalnego zwycięzcę. Zarówno Sinner jak i Djoković na bardzo szybkiej nawierzchni w hali Alpitour doskonale serwowali. Trzy pierwsze gemy podający wygrali do 0. Pierwszego break pointa miał lider rankingu (prowadził 3:2). Młodszy o 14 lat rywal obronił go asem. Potem o utratę serwisu drżał Serb. Wyszedł z opresji. Rozstrzygnięcie w pierwszym secie było zaskakujące. Raczej wszystko wskazywało na tie-breaka. Ale zwycięzcę 24 turniejów wielkoszlemowych dopadł kryzys serwisowy. Popełnił m.in. podwójny błąd i przegrał swoje podanie na 5:6. Sinner wykorzystał potknięcie mistrza z zimną krwią. Ostatniego gema w - trwającym 57 minut secie - wygrał bez straty punktu. Djoković znów pokazuje dlaczego jest najlepszy Druga partia ponownie stał pod znakiem wznawiających grę. Nie mylili się przy serwisie. Nie było przełamań, co więcej żaden z tenisistów nie wypracował break pointa. Miało się wrażenie, że jest to pojedynek dwóch perfekcjonistów. Trochę nerwowo Sinner zagrał w 12. gemie. Popełnił w nim pierwszy podwójny błąd serwisowy, ale opanował nerwy i doszło do tie-breaka. Ależ to była rozgrywka! Pełna napięcia. Każdy błąd był kosztowny. Najpierw mylił się Serb, który kompletnie niespodziewanie zagrał w aut przy siatce. Przegrywał 2:3 z jednym małym przełamaniem. Ale Włoch stracił dwa kolejne punkty, oba przy własnym podaniu. I ponownie nie wytrzymał Djoković, ale ostatnie słowo należało do niego. Wygrał 7:5. Wykorzystał drugiego setbola. Koncert Sinnera w tie-breaku trzeciego seta Do tego momentu mecz był dobry, a zrobił się jeszcze lepszy. Emocje nie ustawały. Podsycał je Djoković. To trochę się pokłócił z sędzią, to sprowokował gorąco dopingującą swojego pupila publiczność w Turynie. Atmosfera była napięta, ale granice przyzwoitości nie zostały przekroczone. Pierwszy przewagę osiągnął Sinner. Przełamał serwis renomowanego rywala w szóstym gemie na 4:2. Serb z wielkim spokojem, grając konsekwentnie zniwelował stratę. Nikt już nie miał szans na wygranie gemów serwisowych przeciwnika. Doszło do drugiego w tym spotkaniu tie-breaka. Idealne zakończenie tego wspaniałego meczu. Sinner wyciągnął wnioski. Grał agresywnie, odważnie. Publiczność była w ekstazie. Prowadził 5:0 i wszystko było jasne. Stracił jeszcze tylko dwa punkty. Włoch w czwartym w karierze meczu z Djokoviciem wreszcie go pokonał. Nie jest jeszcze pewny wyjścia z grupy, choć jest w najlepszej sytuacji. Rozstrzygnięcie zapadnie w czwartek. Ważną rolę może odegrać Hubert Hurkacz, który gra z Serbem. Szansę na awans ma trzech zawodników: Sinner, Djoković i Rune. Scenariuszy jest kilka. Olgierd Kwiatkowski Wtorkowe mecze ATP Finals w Turynie Novak Djoković (Serbia, 1) - Jannik Sinner (Włochy, 4) 5:7, 7:6 (5), 6:7 (2) Holger Rune (Dania, 8) - Stefanos Tsitsipas (Grecja, 6) 2:1 krecz Tsitsipasa Grupa Zielona 1. Sinner 2 2-0 4:1 2. Djoković 2 1-1 3:3 3. Rune 2 1-1 3:2 4. Hurkacz 0 0 0 5. Tsitsipas 2 0-2 0:4 A więc jednak. Szalony zwrot akcji. Pilna wiadomość w sprawie Huberta Hurkacza