Polak z pięknego Estoril, gdzie grał na kortach położonych w pobliżu wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego, przeniósł się do jeszcze piękniejszego Monte Carlo, z kortami nad brzegiem Lazurowego Wybrzeża. W Portugalii mu nie poszło. Niespodziewanie przegrał w pierwszej rundzie z Hiszpanem Bernabe Zapatą Mirallesem. Ale w założeniu to miała być rozgrzewka przed głównym sezonem na mączce, którego inauguracją jest tak naprawdę turniej w Monte Carlo. Jak się okazało Hurkacz dobrze zrobił. Powoli przyzwyczaja się do gry w nowych warunkach. Niestabilny Hurkacz w pierwszym secie Cały pierwszy set Hurkacz grał jednak bardzo nierówno. Początek miał niepewny. Pierwszy stracił gema przy własnym podaniu. Przegrywał 0:3, 1:4. Popełniał dużo błędów, szczególnie z forhendu. Potem jednak przejął inicjatywę. Odrobił stratę w siódmym gemie. Było 3:4. Spotkanie się wyrównało. Żaden z tenisistów nie miał wyraźnej kontroli. Bliżej kolejnego przełamania był Hurkacz. Nie wykorzystał dwóch break pointów na 6:5. Doszło do tie-breaku. Początkowo to tenisista z Wrocławia miał przewagę. Potwierdzał to wynik - 4:1 dla polskiego zawodnika. Potem częściej punkty zdobywał rywal z Serbii. Przy wyniku 5:5 dwa punkty po zagraniach z forhendu stracił Hurkacz. Kosztowało go to seta, zakończonego po 58 minutach gry. Djere prowadził 5:4 i serwował, by wygrać mecz. Hurkacz się odrodził Djere potwierdził w pierwszej fazie meczu, że na nawierzchni ceglanej jest bardzo groźnym zawodnikiem. Chętnie wdawał się w długie wymiany, które często wygrywał, dobrze prezentował się z głębi kortu, ale też potrafił zaskoczyć Polaka sprytnym skrótem. Hurkacz musiał mieć się na baczności. Drugi set rozpoczął tak jakby wyciągnął lekcję z pierwszego. Skracał wymiany, starał się grać bardziej agresywnie. Szło mu coraz lepiej. Szybko przejął inicjatywę. Wyszedł na prowadzenie 3:0 i dzielił go punkt od wyniku 4:0. Djere się wybronił. Serb wrócił do gry. Polak natomiast znów stracił swój zwycięski rytm. Ponownie jego gra przestała się kleić. Słabo serwował. Przegrał cztery kolejne gemy. W dwóch własnych gemach przy własnym podaniu popełnił trzy podwójne błędy serwisowe. Serb prowadził 4:3. Zagrożony porażką Hurkacz zerwał się do ataku. Początek ósmego gema miał znakomity. Był świetny przy siatce, grał widowiskowe woleje i smecze. Miał trzy break pointy. To był jednak chwilowy zryw. Serb znów oparł się Polakowi. Przy wyniku 5:4 Djere serwował, by wygrać mecz. Był bardzo nerwowy. Popełnił podwójny błąd serwisowy, wyrzucił prostą piłkę po returnie Polaka. Kolejny raz w tym secie bronił się przed przełamaniem. Nie raz, ale dwa razy. Tym razem mu się nie udało. Mecz trwał dalej. Drugi set rozstrzygnął ostatecznie tie-break. Hurkacz od początku miał w nim minimalną przewagę. Bardzo ważna okazała się piłka wygrana na 5:4 - po wymianie mającej 40 uderzeń. Później Djere stracił punkt przy własnym serwisie. Polak - po wygrywającym podaniu - wygrał tie-breaka 7:5. Hurkacz dokonał niebywałej rzeczy Trzeci set nie był mniej zacięty od dwóch poprzednich. Szczególny okazał się trzeci gem. Trwał blisko 10 minut. Djere popełnił w nim cztery podwójne błędy serwisowe, a mimo to wygrał. Prowadził 2:1. Wydawało się, że rozstrzygający był siódmy gem. Hurkacz przełamał rywala z Serbii. Był na fali. Grał dużo pewniej, nie mylił się. Miał niezwykle skuteczny - ponad 90 procent - pierwszy serwis. Ale to nie był mecz, w którym można było coś z góry założyć. Polak miał już piłkę meczową przy wyniku 5:3 i trzy gdy było 5:4. Zmarnował te okazje. Sytuacja diametralnie się zmieniła. Djere złapał wiatr w żagle. Wygrał swoje podanie i miał piłkę meczową w 12. gemie. Hurkacz dokonał niebywałej rzeczy - obronił się trzema asami serwisowymi W tie-breaku przejął inicjatywę, ale nagle z 5:3 zrobiło się 5:5. Serb przegrał dwie ostatnie piłki. Hurkacz zwyciężył. Wrócił z dalekiej podróży. Olgierd Kwiatkowski I runda turnieju ATP Masters 1000 w Monte Carlo (pula nagród 5,7 mln euro) Hubert Hurkacz (Polska, 10) - Laslo Djere (Serbia) 6:7 (5), 7:6 (5), 7:6 (5)