Choć nikt nie przewidywał, że Hubert Hurkacz weźmie udział w turnieju ATP Finals, los postanowił się do niego uśmiechnąć. Polak nie uzyskał kwalifikacji, ale zastąpił kontuzjowanego Stefanosa Tsitsipasa. Grek z powodu urazu pleców wycofał się z ATP Finals, a jego miejsce zajął 26-latek. Turniej miał "zacząć od razu z wysokiego c" - pojedynku z Novakiem Djokoviciem. Przed meczem ukazały się informacje, jakoby Serb cierpiał na problemy zdrowotne, a jego występ stoi pod znakiem zapytania. Ostatecznie jednak doświadczony tenisista był w stanie przystąpić do rywalizacji, która rozpoczęła się o godzinie 14:40. Hurkacz stanął przed wielką szansą - pokonać po raz pierwszy w karierze 36-latka. Do tej pory sztuka ta nie udała mu się w żadnym z sześciu pojedynków. Novak Djokovic jak walec w tie breaku Hurkacz spotkanie rozpoczął od wygranego serwisu, co nie zdziwiło jednak kibiców, ani komentatorów. Polak momentami ociera się blisko perfekcji jeśli chodzi o ten aspekt gry. Przez kilka kolejnych gemów żadnemu z tenisistów nie udało się przełamać serwisu rywala, choć Hurkacz bliski był tego w czwartym gemie. Żaden z tenisistów nie przełamał serwisu rywala, dlatego byliśmy w pierwszym secie świadkami tie breaka. Niestety nie układał się on od początku po myśli Hurkacza. Polak popełniał wiele błędów, a Novak Djokovic zaczął od prowadzenia 6:0. Hurkaczowi udało się zdobyć w tie breaku tylko jeden punkt. Djokovic zwyciężył bardzo pewnie 7:1. Po Polaku widać było pierwsze oznaki frustracji, co odnotowali również komentatorzy. W tie breaku zagrał zdecydowanie zbyt mało agresywnie, dlatego większość piłek padała łupem Djokovicia. 26-latek wyraźnie opadł z sił pod koniec pierwszego seta, co odzwierciedlały statystyki. Transmisję obejrzeć będzie można w Polsacie Sport, naturalnie zapraszamy również na tekstową relację na żywo w Interii.