Do tego meczu Hurkacz będzie pewnie wracał jeszcze wiele razy. Może to było najlepsze jego spotkanie tego sezonu? W każdym bądź razie jedno z ważniejszych. I co by było gdyby Polak wykorzystał swoją szansę i wygrał pierwszego seta? Wimbledon. Dwa niesamowite tie-breaki, w których Hurkacz prowadził Niedziela 10 lipca, czwarta runda Wimbledonu. Na mecz rozgrywany na Korcie Centralnym Hurkacz z Djokoviciem wychodzą późnym wieczorem. Nie ma nadziei, że - ze względu na zaplanowaną na 23.00 ciszę nocną - spotkanie zostanie dokończone tego samego dnia. Tym bardziej, że zawodnicy grają długie gemy. Do historii polskiego tenisa przejdzie pierwszy set. Nie było w nim przełamań. Doszło do tie-breaku. Hurkacz grał genialnie. Prowadził 6:3, miał więc trzy piłki setowe, jedną przy własnym serwisie. Ten zepsuty forhend z połowy kortu przy ostatniej z nich może się przyśnić jako koszmar. Serb wyrównał na 6:6, a potem zdobył kolejne dwa punkty i wygrał seta. Do dziś trudno zrozumieć co się wtedy wydarzyło. W drugim secie było podobnie. O wyniku rozstrzygnął tie-break. Polak znów znalazł się w dogodnej sytuacji. Prowadził 5:4 i miał dwa podania. Oba punkty wygrał Serb i wkrótce potem cały set. Na tym pierwszy dzień tego meczu się zakończył. Finisz nastąpił w poniedziałek i choć Hurkacz nadal grał dobrze i wygrał seta, to jednak nie zdołał realnie zagrozić Djokovicovi. Do finału nikt tak nie zagroził Djokovicovi Sam Djoković przyznał po meczu zupełnie nie mógł sobie poradzić z serwisem Hurkacza. Korespondent Interii z Londynu pisał, że w sali konferencyjnej zagraniczni dziennikarze mówili o Hurkaczu jako o "wicemistrzu Wimbledonu", największym zagrożeniu jakie mógł mieć Serb w drodze do finału. W ćwierćfinale stracił seta z Andriejem Rublowem, ale w mniej zaciętym pojedynku, półfinał wygrał gładko z Jannikiem Sinnerem. Dla Hurkacza był to szósty pojedynek ze zwycięzcą 24 turniejów wielkoszlemowych. Nigdy nie wygrał. Ale potrafił mu pogrozić. Urwał seta Djokovicovi - oprócz tegorocznego Wimbledonu także w 2019 roku i w paryskiej hali Bercy w 2021 roku. Pozostałe spotkania podczas Roland Garros (2019), w Madrycie (2022) i Dubaju (2023) przegrał łatwo. Gdzie szukać szans dla Hurkacza? Czy można w ogóle przypuszczać, że dziś w Turynie Hurkacz ma jakiekolwiek szanse z najlepszym tenisistą świata? Łatwiej jest przecież pisać o zaletach niż mankamentach tenisisty z Belgradu. Djoković ten rok kończy po raz ósmy w karierze na pierwszej pozycji. W sezonie wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe (Australian Open, Roland Garros, US Open), raz wystąpił w finale (Wimbledon). W 59 meczach doznał zaledwie sześć porażek. To są fantastyczne wyniki. W ATP Finals pokonał w pierwszym meczu Holgera Rune, w drugim przegrał ale po epickim pojedynku z Jannikiem Sinnerem. W listopadzie zdążył triumfować w ATP Masters 1000 w Paryżu. I nie miało znaczenia to, że był to dla niego pierwszy turniej od zwycięskiego US Open. W siódmym niebie. Novak Djoković triumfuje w Paryżu Niektórzy eksperci piszą jednak o tym, że Djoković gra coraz dłuższe mecze. Innymi słowy, męczy się. W Paryżu grał przez 2 godziny i 40 minut z Tallonem Griekspoorem, przez 2 godziny 50 minut z Rune, przez 3 godziny z Rublowem a w Turynie przez 3 godziny 6 minut z Rune i 3 godziny 9 minut z Sinnerem. Hurkacz przystąpi do czwartkowego meczu wypoczęty, bez żadnych obciążeń psychicznych, bo wiadomo, że nie ma szans na awans. Walczy co najwyżej o prestiż, punkty do rankingu ATP i spore pieniądze (w przypadku zwycięstwa - 390 tysięcy dolarów). Jest ostatnio w dobrej formie. W Turynie nawierzchnia sprzyja tenisistom dobrze serwującym. Może więc w końcu się uda pokonać Djokovicia? Ale to wciąż bardzo trudne zadanie. Olgierd Kwiatkowski