Aryna Sabalenkaz przytupem rozpoczęła ten rok. Zawodniczka pochodząca z Białorusi przystąpiła do wielkoszlemowego Australian Open jako obrończyni tytułu i nie zawiodła oczekiwań. Rywalka Igi Świątek w finale imprezy w Melbourne zmierzyła się z Chinką Qinwen Zheng. Nie da się ukryć, że to druga rakieta świata była zdecydowaną faworytką w tym starciu. Przed meczem sama zainteresowana wyznała mediom, że ze spokojem podchodzi do finału. "W najgorszym wypadku przegram i w przyszłym roku nie będziesz miała już nic do obrony (śmiech). Nie twierdzę, że ignoruję presję, po prostu ją od siebie odsuwam i jak widać, mój plan nadal działa. Postaram się w finale zrobić wszystko, co w mojej mocy (...) Jestem już całkiem spokojna, ponieważ jestem aktualną mistrzynią, a najgorsze, co może się wydarzyć, to porażka w turniej i w przyszłym roku będzie mniej punktów do obrony. To wszystko" - mówiła na konferencji prasowej. I jak się okazało, ku jej radości nie sprawdził się czarny scenariusz. Sabalenka pokonała młodszą tenisistkę 6:3, 6:2 i umocniła się na drugim miejsce w światowym rankingu WTA. Nerwy już puszczały, co za diagnoza w sprawie Sabalenki. Dopadły ją demony Aryna Sabalenka wciąż niepokonana w Australian Open. Niesamowity początek roku Białorusinki Sukces 25-latki odbił się głośnym echem na świecie. Zagraniczne media zwracają uwagę na fakt, że dzięki tej wygranej w AO, tenisistka została pierwszą zawodniczką, która obroniła tytuł od 2013 roku. Wcześniej królowała jej rodaczka Wiktoria Azarenka. "Przez cały turniej było pewne, że żadna zawodniczka nie zbliży się do poziomu Aryny Sabalenki. Białorusinka w decydujących momentach wykazała się dużą dojrzałością emocjonalną" - zaznaczyli dziennikarze "The Guardian". "Aryna Sabalenka wygrała Australian Open z decydującym, prostym meczu z Zheng Qinwen. Odpowiednio zakończyła dwa tygodnie zmagań w Melbourne. Jest teraz klasą samą w sobie" - czytamy na stronie "The Athletic".