Wiemy już, że zwyciężczynią Australian Open w 2025 roku została Madison Keys. Amerykanka nie kryła radości po przełamaniu dominacji Aryny Sabalenki. Zadecydował dopiero trzeci set, widowisko w finale w Melbourne Aryna Sabalenka stanęła w sobotę przed wielkim wyzwaniem. Gdyby pokonała w finale Madison Keys, wygrałaby Australian Open po raz trzeci z rzędu. Chociaż Amerykanka zaimponowała podczas turnieju w Melbourne, choćby eliminując w półfinale Igę Świątek, faworytką starcia pozostawała Białorusinka. Pogromczyni Polki ową hierarchię miała jednak za nic, bo w pierwszym secie zupełnie zdominowała najlepszą rakietę świata. Wykorzystała jej problemy (Sabalenka zaliczyła aż cztery podwójne błędy serwisowe) i pewnie wygrała 6:3. Gdy kamery pokazały trenera 26-latki, który umieścił na swojej głowie tatuaż tygrysa na szczęście, wydawało się, że tym razem ten gest może zadziałać przeciwnie do zamierzonego celu. Jasne było jednak, że liderka rankingu nie sprzeda tanio skóry. Błyskawicznie się podniosła i w drugiej partii to już ona rozdawała karty. Ostatecznie dwukrotnie przełamała Keys i straciła zaledwie dwa gemy. O wszystkim zadecydować miał trzeci set, a w nim obie panie dały prawdziwy popis. Długo żadnej z nich nie udało się wypracować sobie znaczącej przewagi. Amerykanka przełamała rywalkę dopiero w ostatnim gemie, wygrywając 7:5. Dla 29-latki to pierwszy wielkoszlemowy triumf w karierze. Madison Keys nawet nie kryła wzruszenia. "Na pewno będę płakać" Madison Keys po raz pierwszy próbowała swoich szans w turniejach rangi Wielkiego Szlema w 2010 roku, a w Melbourne rywalizuje od 2012 roku. Jej sobotni sukces to pochwała wytrwałości i ciężkiej pracy, które zapewniły Amerykance największy sukces w karierze w wieku 29 lat. "Na pewno będę płakać, z góry przepraszam. Po pierwsze, Aryna - niesamowita gra. Cieszę się, że wreszcie ci się zrewanżowałam. Nieprawdopodobny tenis, zawsze jesteś bardzo wymagającą rywalką, gramy najbardziej szalone mecze. Wielkie gratulacje dla twojego zespołu, bo masz za sobą kolejny fantastyczny wielkoszlemowy występ. Dziękuję wszystkim, którzy tu byli i kibicowali mi przez ostatnie dwa tygodnie. Zawsze czuję się tu, jak w domu. Swój pierwszy półfinał wielkoszlemowy rozegrałam tutaj, w Melbourne, więc wygrać tu po raz pierwszy znaczy dla mnie bardzo wiele. Jestem bardzo wdzięczna, że tu jesteście za każdym razem. Dziękuję wszystkim sponsorom, dzieciom od podawania piłek, wszystkim fizjoterapeutom. To by się nie udało bez was wszystkich" - powiedziała po odebraniu trofeum. Później Amerykanka zwróciła się do swojego sztabu, gdzie rolę trenera pełni jej mąż. "Dziękuję też mojemu teamowi. I tu już na pewno będę płakać. Chciałam tego od tak długiego czasu" - powiedziała.