Mecz Jeleny Rybakiny z Anną Blinkową był jednym z najbardziej niezwykłych podczas tegorocznego Australian Open. Tenisistka z Kazachstanu była wymieniana w gronie faworytek do zwycięstwa w całej imprezie, ale po dramatycznym starciu z Rosjanką, zakończonym w tie breaku 22:20, pożegnała się z zawodami i z wielkim rozczarowaniem wróciła do domu. Blinkowa została uznana za jedną z największych rewelacji tegorocznej edycji Australian Open. I zdecydowania miała apetyt na więcej. Jednak jej piękna przygoda zakończyła się już w kolejnej rundzie, gdzie trafiła na Włoszkę Jasmine Paolini. Ciężka przeprawa w pierwszej partii, Włoszka gra dalej Przed tym spotkaniem trudno było jednoznacznie wskazać faworytkę. Co prawda do Paolini jest wyżej notowana, ale postawa Blinkowej w poprzednich spotkaniach była doprawdy imponująca. Część ekspertów wskazywało jednak, że Rosjanka zostawiła na korcie sporo sił i przyjdzie jej za to zapłacić prędzej czy później. Początek spotkania to prawdziwy festiwal przełamań. W pierwszych pięciu gemach zawodniczki aż cztery razy traciły swoje podanie. Solidarnie po dwa razy. Potem jednak sytuacja zmieniła się o 180 stopni u zaczęły wygrywać swoje gemy serwisowe "na czysto". Doszło do tie breaka, którego totalnie zdominowała Paolini. Włoszka wygrała 7:1, a całego seta 7:6. Blinkowa znakomicie rozpoczęła seta numer dwa, bo wygrała trzy gemy z rzędu. Wydawało się, że rosyjska zawodniczka oto właśnie wróciła do gry, ale nic bardziej mylnego. Paolini od stanu 4:1 dla rywalki wygrała pięć gemów z rzędu, dwukrotnie przełamując Blinkową, i to ona zwyciężyła w drugiej partii 6:4, a w całym spotkaniu 2:0. Pokaz radości na korcie. Niesamowite sceny na Australian Open O tym, że dla Paolini był to trudny, ale bardzo ważny mecz, świadczy jej ogromna radość po zakończonym spotkaniu. Już na korcie kamery wyłapały, jak Włoszka cieszy się, podskakuje i krzyczy. Później, po podziękowaniu rywalce, kontynuowała swoją celebrację, tym razem wygłupiając się z kibicami. Tenisistka zresztą oddała kibicom niemal wszystko, co mogła. Bidony, ręczniki, a nawet frotki na ręce. Fani byli zachwyceni, zresztą uśmiechnięta Włoszka jest jedną z ulubienic publiczności, która docenia nie tylko jej grę, ale i frajdę, jaką sprawa jej tenis. Jasmine Paolini również i w Polsce ma swoich kibiców. A to dlatego, że jej mama jest Polką. Tenisistka całkiem nieźle mówi po polsku, co jest zasługą mieszkającej pod Łodzią babci.