Alexander Zverev w minionych latach dwukrotnie był oskarżany o przemoc domową. Chociaż Niemiec nie został skazany, kibice zgromadzeni w Melbourne w klarowny sposób pokazali, co myślą o przegranym niedzielnego finału. Te oskarżenia jeszcze długo będą się ciągnąć za Zverevem Problemy prawne Alexandra Zvereva rozpoczęły się jeszcze w 2020 roku. To wtedy jego była partnerka Olga Szarypowa oskarżyła tenisistę o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad sobą. Dochodzenie trwało aż do stycznia 2023 roku, ostatecznie Stowarzyszenie Profesjonalnych Tenisistów (ATP) uznało, że z powodu braku wystarczających dowodów Zverev nie zostanie ukarany. Również w 2023 roku Niemiec został oskarżony przez matkę swojego dziecka, Brendę Pateę, o napaść. Miał dusić kobietę obiema rękami. Sprawa znalazła swój finał miesiące później, już w 2024 roku. W wyniku ugody pozasądowej Zverev zgodził się zapłacić 200 tysięcy euro. To pozwoliło mu zachować domniemanie niewinności bez wydania jakiegokolwiek wyroku. Sprawa wróciła jak bumerang - i to w najgorszym możliwym momencie Opinia publiczna nie zapomniała batalii prawnych Zverevowi. W niedzielę 27-latek przeżył wielki zawód sportowy, bo w finale Australian Open nawet nie postawił się Jannikowi Sinnerowi (3:6, 6:7, 3:6) i stracił kolejną szansę na pierwszy triumf w turnieju wielkoszlemowym. Po zakończeniu meczu Niemiec szykował się do wygłoszenia mowy, ale kibice nie chcieli do tego dopuścić. Na nagraniu wyraźnie słychać, jak z trybun pada zdanie: "Australia wierzy Oldze i Brendzie!" - czyli byłym partnerkom Zvereva, które oskarżały go o przemoc domową. Po chwili rozpoczęło się tłumne buczenie i wygwizdywanie. Finalista Australian Open odzyskał rezon dopiero po kilkudziesięciu sekundach i wówczas doszedł do głosu. Dla 27-latka to już trzeci przegrany finał turnieju wielkoszlemowego. Wcześniej poległ w kluczowych starciach w trakcie US Open (w 2020 roku przegrał z Dominiciem Thiemem) i French Open (w ubiegłym sezonie musiał uznać wyższość Carlosa Alcaraza).