33-letnia dziś Rumunka nigdy nie zawojowała turniejów Wielkiego Szlema, ale od lat jest uważana za tenisistkę nieobliczalną. Jest jeszcze z pokolenia Agnieszki Radwańskiej, więc dość często zmagała się z najlepszą polską tenisistką "ery przedświątkowej", wygrała trzy z jedenastu takich starć. W sierpniu 2013 roku była 21. zawodniczką rankingu WTA, pod koniec zeszłego roku wróciła zresztą do TOP 30. To też zasługa świetnej gry w US Open, pokonania m.in. Jeleny Rybakiny i awansu do ćwierćfinału. Tyle że Rumunka jeszcze lepiej grała wiosną, w Indian Wells ograła Caroline Garcię i Madison Keys, zatrzymała się dopiero na Idze Świątek. A chwilę później w Miami - znów pokonała Garcię, ale także Karolinę Muchovą, Markétę Vondroušovą i przede wszystkim Arynę Sabalenkę, hamując na jakiś czas zapędy Białorusinki na zdystansowanie Świątek w roli liderki rankingu. 6:0 w 22 minuty. Wszystko wskazywało na to, że Sorana Cirstea ekspresem pomknie do drugiej rundy Ten rok nie zaczął się jednak dla doświadczonej Rumunki za dobrze, choć tak w Brisbane (z Lindą Noskovą), jak i w Adelajdzie (z Jeleną Ostapenko) toczyła zacięte trzysetowe boje. Przełom miał przyjść w Australian Open, drabinka - aż do czwartej rundy i meczu z Jessicą Pegulą - wyglądała, z punktu widzenia Cirstei, bardzo "przyjaźnie". I tak też zaczął się mecz z Yafan Wang - 94. zawodniczką na świecie, która z trudem załapała się do głównej drabinki Australian Open. Chinka była kompletnie bezradna, całkowicie nie funkcjonował jej serwis, w gemach, w których podawała, ugrała zaledwie trzy punkty. A w tych, gdy serwowała Cirstea - tylko sześć. To był pogrom, jednostronna partia, trochę w stylu niedzielnego boju Sabalenki. Cirstea wygrała 6:0 w 22. minuty. Koszmaru Magdy Linette ciąg dalszy. To już dla niej koniec marzeń w Melbourne I jakby tego było mało, zdobyła też trzy pierwsze gemy w drugiej partii, Wang tym razem zdołała w nich wygrać pięć piłek, ani razu nie było nawet równowagi. Całkowita zmiana sytuacji, odwrócenie ról. Rumunka świetnia zaczęła mecz, Chinka zaś go skończyła Czy coś złego mogło się stać w tej sytuacji zawodniczce rozstawionej z numerem 22? Nic na to nie wskazywało, kompletnie nic. A tymczasem Chinka odrobiła stratę przełamania, później obroniła dwa break pointy przy stanie 3:4 i... ruszyła po swoje. Całkowicie pozbawiła doświadczoną tenisistkę pewności siebie, zdołała odwrócić losy tego seta, wygrała go 7:5. Trzeci zaś, od stanu 2:1 dla Cirstei, był już popisem 29-letniej Chinki. To ona wygrała pięć ostatnich gemów, Rumunka była już kompletnie zagubiona. I tak jak rok temu, pożegnała się z Australian Open już w pierwszej rundzie. Yafan Wang zagra teraz z Emmą Raducanu, która dość gładko ograła Shelby Rogers. Australian Open, korty twarde. 1. runda singla Yafan Wang (Chiny) - Sorana Cirstea (Rumunia, 22) 0:6, 7:5, 6:2.