Aryna Sabalenka lepiej nie mogła rozpocząć 2024 roku. Druga rakieta świata nie dała rywalkom żadnych szans w wielkoszlemowym Australian Open. W decydującej batalii pokonała reprezentantkę Chin Qinwen Zheng 6:3, 6:2 i sięgnęła drugi rok z rzędu po główną nagrodę - trofeum im. Daphne Akhurst. "Wielkie gratulacje dla Qinwen za niesamowite dwa tygodnie w Australii. Wiem, jak trudno jest przegrać w finale, ale jesteś niesamowitą, młodą tenisistką. Przed tobą jeszcze wiele finałów i na pewno jeszcze wygrasz. Dziękuję wszystkim, którzy zorganizowali ten turniej, wszystkim, którzy mi pomagali przez te dwa tygodnie. Nie wyobrażałam sobie, że będę mogła po raz kolejny podnieść to trofeum. Czuję się wyjątkowo" - mówiła po spotkaniu szczęśliwa zawodniczka. Dzięki temu zwycięstwu Białorusinka umocniła się na drugim miejscu w światowym rankingu WTA. Co ciekawe, w całym turnieju rozgrywanym w Melbourne 25-latka nie przegrała ani jednego seta. Jak sama deklaruje, liczy, że w tym sezonie jeszcze odniesie sukcesy na kortach. Sabalenka na okładce. W komentarzach burza. "Nic tego nie zmieni" Aryna Sabalenka wraca do trudnej przeszłości. Padły znaczące słowa o rodzinie Tenisistka podczas oficjalnej przemowy po swoim tryumfie w Melbourne z rozbrajającą szczerością oznajmiła kibicom, że jej bliscy będą mieli problem ze zrozumieniem jej komunikatu. "Nigdy nie wspominałam o mojej rodzinie podczas wcześniejszych wypowiedzi po wygranych, ale chciałabym jej teraz podziękować za wszystko, co dla mnie zrobiła. Nie powinnam mówić po angielsku, bo mnie nie zrozumieją. Mam nadzieję, że sobie to przetłumaczą" - wypaliła zawodniczka, czym wywołała poruszenie na trybunach. Choć oczywiście wyznanie 25-latki nie miało na celu wywołania niepotrzebnych spięć, w kolejnym wywiadzie mówiła, że wiele zawdzięcza rodzicom. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jej bliscy nie mieli z nią łatwo w przeszłości. Sabalenka, choć jest już doświadczoną zawodniczką, czasem traci kontrolę w meczach. Zawodniczka na niepowodzenia reagowała w przeszłości wybuchami złości i często "wyżywała się" na sprzęcie. Co ciekawe, rywalka Igi Świątek ujawniła po finale AO, że była nawet bliska zrezygnowania z tenisa, ale postanowiła kontynuować karierę ze względu na swoją rodzinę. Jak sama zdradziła, choć ma wielkie wsparcie od bliskich, nie raz irytowała ich swoim zachowaniem. "Jedyną rzeczą, za którą byli na mnie wściekli, było to, że złamałam rakiety. Dla nich nie miało znaczenia, czy przegrywam, czy wygrywam. Chodzi o to, żeby dać z siebie wszystko. Oczywiście nie łamiąc przy tym rakiet. Przed dwunastymi urodzinami złamałam sześć lub siedem rakiet, co jest dużo"- oznajmiła.