Coś jednak jest zastanawiającego w tym, że już na początku swojego ulubionego wielkoszlemowego turnieju Djoković przeżywa niespodziewane problemy. Znów, jak w pierwszym meczu z 18-letnim Chorwatem Dino Priżmicem, przegrał seta. Ale w pojedynku z Popyrinem sytuacja była dużo bardziej poważniejsza, bo po stracie seta lider rankingu ATP mógł zostać pokonanym w kolejnym, w którym bronił czterech setboli. Faworyt za burtą Australian Open. Fatalny występ niedawnego półfinalisty Novak Djoković świetny początek i kryzys Na początku wydawało się, że mecz przebiegnie według przewidywalnego scenariusza. Obaj tenisiści długo się badali, sprawdzali siebie. Australijczyk wyglądał na niepewnego siebie, a lider ATP za nie dość rozgrzanego. Lepsze wrażenie sprawiał Djoković. Miał break pointy w czwartym i szóstym gemie, których jednak nie wykorzystał. W ósmym potwierdził swoją przewagę. Objął prowadzenie 5:3 i wkrótce zakończył trwającego 38 minut seta. Nic nie zapowiadało kłopotów Serba. Zaskakująco często jak na łatwość z jaką wygrał pierwszą część meczu, na początku drugiego seta spoglądał w stronę swojej loży z trenerami i menedżerami. Ewidentnie coś złego działo się z Djokoviciem. Po chwili tenisista z Belgradu stracił swoje podanie. Przegrywał 1:3, a Popyrin wyraźnie uwierzył w siebie. Stać go było na widowiskowe zagrania. Djoković ostudził zapędy Australijczyka i w końcówce seta i odrobił stratę przełamania. Było 4:5. Ale tenisista z Antypodów nie przejął się zmianą sytuacji. Wygrał kolejnego gema, a seta 6:4. Ostatni punkt zdobył po efektownym lobie. 5:4 i 40:0 dla Popyrina. Djoković odpowiada Najlepszy tenisista na świecie na pewno nie grał i nie zachowywał się tak jakby był najlepszy. Przeżywał kryzys również na początku trzeciego seta. Ale to Popyrin musiał po piątym gemie poprosił o przerwę medyczną. Zgłosił ból lewej łydki. Po interwencji grał dalej i to bez większych problemów, co więcej przejął nawet inicjatywę, tyle, że w ostatecznym rezultacie nic z tego nie wyszło. Popryin miał zwycięstwo w trzecim secie na wyciągnięcie ręki. Prowadził 5:4 i 40:0 przy serwisie Djokovicia. Ale co z tego? Grał przeciw wyjątkowemu tenisiście. Przegrał ten gem po 9 minutach 41 sekundach zaciekłej walki z obu stron. W powietrzu aż kipiało od emocji. Publiczność australijska co chwila była w ekstazie. Mimo to Serb obronił aż cztery piłki setowe i wyrównał na 5:5. Set rozstrzygnął się w tie-breaku. 10-krotny mistrz Australian Open rozegrał go na własnych warunkach. Wygrał go 7:4. Ta niesamowita partia meczu trwała godzinę i 13 minut. Djoković nie do poznania i nie do zatrzymania Australijczyk nie pozbierał się po tym co się wydarzyło. Stracił wiarę w siebie i część swoich umiejętności. Djoković nie grał na swoim najlepszym poziomie, ale spokojnie, cierpliwie zmierzał do celu. Przełamał rywala w szóstym gemie. Panował na korcie. Nic nie mogło go już wytrącić z równowagi i zastopować w drodze do wygranej. Po ponad trzygodzinnej batalii Serb awansował do III rundy. Za dwa dni zagra z Argentyńczykiem Tomasem Martinem Etcheverrym. Mimo że faworyt jest jeden, to ciekawe jednak czy znowu nie będzie takich zwrotów akcji jak w II rundzie. Olgierd Kwiatkowski II runda Australian Open - turniej mężczyzn Novak Djoković (Serbia, 1) - Aleksiej Popyrin (Australia) 6:3, 4:6, 7:6 (4), 6:3.