Jack Draper z pewnością na długo zapamięta mecz pierwszej rundy Australian Open z Marcosem Gironem. Brytyjczyk walczył z Amerykaninem przez pięć setów i ostatecznie pokonał go 3:2 (6:4, 3:6, 4:6, 6:0, 6:2). Choć ostatnie dwa poszły mu zaskakująco łatwo, bo ze stratą zaledwie dwóch gemów łącznie, po pojedynku był całkowicie wyczerpany. Po ostatniej piłce tego meczu Jack Draper podbiegł do siatki i z utęsknieniem czekał na swojego rywala, aby jak najszybciej podziękować mu za pojedynek. Po załatwieniu formalności brytyjski tenisista zlokalizował najbliższy kosz na śmieci i zwymiotował do środka na oczach kibiców. - Ta scena pokazuje, jak wiele kosztował 22-latka pierwszy w karierze pięciosetowy pojedynek w australijskim upale - napisał dziennik "The Times". Jack Draper przeszedł przez australijskie piekło. Temperatura przekroczyła 30 stopni Celsjusza Tego dnia w Melbourne warunki były rzeczywiście ekstremalnie trudne. We wtorek temperatury w Australii przekroczyły 30 stopni, taka temperatura zdecydowanie nie pomaga w grze w tenisa, która wiąże się z niezwykłym wysiłkiem. Po zwymiotowaniu Jack Draper zdjął koszulkę i potrzebował kilku minut, aby dojść do siebie. Brytyjczyk opuścił kort dopiero po interwencji fizjoterapeuty, który pomagał mu również podczas meczu, mierząc mu ciśnienie po drugim secie. W tym momencie dla Jacka Drapera najlepszą wiadomością jest to, że udałoby się odwrócić losy bardzo trudnego i wymagającego pojedynku z Marcusem Gironem. Brytyjczyk wie już, że w kolejnej rundzie zmierzy się z kolejnym Amerykaninem, Tommym Paulem. Tym razem to jego rywal przystąpi do meczu w roli faworyta.