Gdy 1 października Wieronika Kudiermietowa gładko wygrała w finale turnieju WTA 500 w Tokio z Jessicą Pegulą, była na ustach tenisowych ekspertów z całego świata. Dokonała bowiem sztuki wielkiej - najpierw odprawiła po trzysetowym boju w ćwierćfinale Igę Świątek, później zaś uporała się z Amerykanką. Zastanawiano się, czy to wreszcie jest czas, gdy wróci do TOP 10 rankingu i będzie w stanie zadomowić się w nim na dłużej. Kiepski początek roku w wykonaniu Kudiermietowej. Nic jednak nie zapowiadało takiej sensacji Tyle że Kudiermietowa nie poszła za ciosem, gorszą miała już końcówkę sezonu, w Pekinie zatrzymała ją Coco Gauff, w Zhengzhou Wiera Zwonariowa, a w WTA Elite Trophy nie wyszła z grupy. Zrobiła więc sobie dłuższą przerwę, przygotowywała się do początku sezonu jako 16. tenisistka świata. Pojawił się jednak niepokój, bo turnieje w Brisbane i Adelajdzie też nie układały się tak, jak Rosjanka sobie wyobrażała. Chyba jednak nikt nie spodziewał się, że problemy może mieć już w pierwszej rundzie Australian Open. Rywalką byłą bowiem Szwajcarka Viktorija Golubic, która rok temu wypadła z czołowej setki listy WTA, a jesienią szukać punktów nawet w rywalizacjach ITF. Elementów wskazujących na ewentualną sensację nie było wiele, bo też i 31-letnia tenisistka jakoś specjalnie w ostatnich dniach ich nie dostarczała. Nie poszło jej w WTA 125 w Canberze, w Hobart przeszła kiepsko obsadzone eliminacje, ale potknęła się już na pierwszej przeszkodzie w turnieju głównym, czyli Czeszce Marie Bouzkovej. Choć z drugiej strony - gdy latem 2021 roku zmierzyły się z Kudiermietową w Wimbledonie, to Szwajcarka wygrała trzysetowy bój, a ostatnią partię... 11:9. Początek spotkania nie wskazywał na jakieś problemy rozstawionej z piętnastką Rosjanki, szybko przełamała Golubić, pewnie wygrywała swoje gemy. Prowadziła 4:2, miała break pointa na 5:2 i... stanęła. To Szwajcarka wygrała 11 z kolejnych 12 punktów, wróciła do gry. Teraz Kudiermietowa musiała walczyć o to, by doprowadzić choćby do tie-breaka. I ta sztuka jej się udała, zaś w decydującym gemie obie szły łeb w łeb. Golubic prowadziła 5:4, Rosjanka miała dwa serwisy i... oba punkty przegrała. Zaczęło pachnieć sporą niespodzianką. Tenisowe mamy w Australian Open. Nie tylko Naomi Osaka i Caroline Wozniacki Pięć gemów z rzędu, 20 z 27 wygranych akcji. Kapitalna końcówka w wykonaniu Szwajcarki Tyle że Kudiermietowa nie pokazała, że utrata seta ją zdołowała, ruszyła do przodu, całkowicie zdominowała przeciwniczkę. Prowadziła po kilkunastu minutach już 5:0, miała dwie szanse na kolejne przełamanie i "bajgla", który dałby jej remis 1:1. Golubic jeszcze się obroniła, ale za chwilę i tak przegrała partię, 1:6. W tym momencie na trybunach nie było chyba nikogo, kto dawałby jeszcze znacznie niżej notowanej tenisistce szanse na wygraną. Zwłaszcza, że w pierwszym gemie trzeciego seta Kudiermietowa miała kolejną okazję do przełamania. To, co się stało po drugim gemie, przeszło jednak najśmielsze oczekiwania obozu Szwajcarki. Golubic grała jak natchniona, w pięciu kolejnych gemach straciła ledwie siedem punktów, wygrała cały mecz 2:1. I to ona powalczy o awans do trzeciej rundy z Kateřiną Siniakovą.